wtorek, 2 kwietnia 2013

Prolog.


     Budzik. Wstrętne urządzenie, które dzwoni w najmniej chcianym momencie, kiedy śni ci się coś wspaniałego. Kiedy nie chcesz się podnieść i wolałbyś jeszcze poleżeć w cieplutkiej pościeli i jeszcze poleniuchować. Ale nie, to coś musi cię obudzić swoją wkurzającą melodią i pod żadnym pozorem nie chce się zamknąć mimo twoich warknięć i jęków niezadowolenia. Gdybym miała siłę by wstać, to ustrojstwo dawno wyleciałoby za okno i z hukiem wylądowałoby na twardym chodniku. Miodzio plan... 
     Z wielką niechęcią w końcu przeturlałam się przez całą długość łóżka i z całej siły zwaliłam brzęczące urządzenie na podłogę. Zadowolona z siebie wstałam i na moje nieszczęście nadepnęłam na leżące urządzenie, którego oczywiście, najostrzejszy fragment wbił mi się w moją stopę. Warknęłam przeciągle i skacząc na jednej nodze, udałam się do łazienki. 
       - Kochanie, pośpiesz się. - usłyszałam cud, miód, malina głos mojej macochy. 
    O zgrozo, nazwała mnie "kochanie" chyba zaraz zwymiotuję. Poważnie ta kobieta jest jakaś chora psychicznie. Ja tu dość wyraźnie staram się dać do zrozumienia, że za nią nie przepadam, a ona do mnie z czułościami. No bogowie, wspomóżcie. Jak mój normalny tata mógł pokochać takie coś? Świat naprawdę jest jakiś dziwny i pokręcony. 
    Przemyłam sobie twarz i po chwili wytarłam ją ręcznikiem schowanym w małej luce pod podłogą. Jeszcze ta kobieta by mi go użyła. No chyba bym zawału dostała, albo co gorsza urazu psychicznego. Kiedyś użyła mojej szczotki do włosów i nie mogłam się po tym pozbierać przez dobre tygodnie. Na samo wspomnienie dostaję drgawek. A co jak miała wszy, albo łupież? 
     Potrząsnęłam głową zdejmując piżamę z fotografiom żyrafy tulącej kotka i weszłam pod zimny prysznic. No mówię wam, cud, miód i orzeszki. Nie ma nic lepszego od porannego prysznica. Szkoda, że musiałam po pięciu minutach z niego wyjść. Czas teraz założyć cudowną bieliznę, którą dostałam od tej wiedźmy. Otworzyłam pudełko i o zgrozo! Różowe majteczki z koronki i stanik do kompletu! Może tą koronę bym przeżyła, ale ten oczojebny róż? No proszę, ja chcę jeszcze żyć! 
      Ubrałam je choć z wielkim wstrętem, ale nie ciało mi się w ręczniku iść do mojego pokoju, by znowu tu wrócić... Strasznie by ty kłopotliwe było. Westchnęłam i założyłam czarne rajstopy i czerwoną tunikę, która miała być sukienką, ale musiałam nieco przyciąć końcówki... Koronka, chyba rozumiecie? Jak ja miałam paradować po mieście w czerwonej sukience z koronką przy końcach? To byłoby samobójstwo. 
     Westchnęłam i poprawiłam ramiączko tuniki i podeszłam do lustra, rozczesując moje brązowe włosy, które sięgały mi do łopatek. Idealna długość. Zazgrzytałam zębami widząc stan mojej grzywki. Nie rozumiem, co ja robię w nocy, że ona mi lata na wszystkie strony i przypomina antenki kosmitów. Rozczesywanie jej to najgorsze co może być i zajmuje mi jakieś dziesięć minut. 
    Gdy już udało mi się uporać z tym czymś na czole, mogłam zanurzyć moje stopy w wygodnych, puchatych kapciach przypominających buty emu. Z uśmiechem powędrowałam po schodach do kuchni, w której zastałam, o zgrozo potwora. Uszczypnęłam się mając nadzieję, że to moja świrnięta wyobraźnia płata mi figle, ale nie sety nie. Moja psychika na tym ucierpiała. 
   Oto przede mną stała wysoka kobieta, może z dziesięć centymetrów wyższa ode mnie. Przyglądała mi się z wielkim uśmiechem różowych ust wymalowanych łyszczykiem, że samym koszmarem było patrzenie na nie. Dopiero po chwili udała się do salonu tanecznym krokiem, by po chwili wrócić i tańczyć od półki do półki szykując coś w rodzaju jedzenia. Jej bujne blond włosy, które dosłownie latały za każdym jej ruchem połyskiwały na słońcu. Szare oczy były bardzo widoczne przez dużo czarnego dookoła nich. Poważnie rzęsy aż jej się kleiły... Westchnęłam i przyjrzałam się jej stroju. W czarnej bluzce, która opinała się jej na sporych, acz nie jakiś tak wielkich piersiach. Na tych swoich szczupłych nogach miała założone beżowe rajstopy, a że bluzka nie zasłaniała jej dokładnie pośladków... no myślałam, że zwymiotuję. Podsumowując, jest ładna, ale po jaką cholerę ona się maluje, że wygląda jak porcelana?
      - Czy coś się stało? - spytała tym swoim uprzejmym i delikatnym głosem. 
   - Kosmici najechali na mój dom i zostawili w nim obiekt nieudanego eksperymentu. - odpowiedziałam beznamiętnie i usiadłam na drewnianym krześle. 
     - Ohh, widzę, że masz dzisiaj świetny humorek! - zaświergotała, podając mi kubek z parującym... czymś. 
      - To wywar z ropuch? - zerknęłam na nią podejrzliwie, a on roześmiała się donośnie. 
      - Za dużo filmów, kochana. Za dużo filmów. - uśmiechnęła się promiennie. 
    Wyszczerzyłam się do niej sztucznie, a ona klasnęła w dłonie i pobiegła do mikrofalówki coś z niej wyciągając. Po chwili talerz z... ekhem... nieokreślonym obiektem wylądował tuż przede mną. Z wyraźnym zdziwieniem wzięłam widelec i pomieszałam nim w daniu. Po chwili drgnęłam. Przysięgłabym, że coś w nim się samo ruszyło! No naprawdę... 
     - Nie smakuje? - spytała z zawodem. 
     - Nie tylko... - westchnęłam. - Nie będę jadła ruszających się... no właśnie, co to jest? 
     - Jedzenie z puszki... - odpowiedziała ze skołowaną miną. 
    - Żarcie dla psa z dodatkiem warzyw. - podsumowałam i odsunęłam talerz. - Nie jestem głodna. Pójdę zjeść na mieście.  - odpowiedziałam, wstając. 
     - Nie idziesz się pakować? - spytała.  - Jutro wyjeżdżamy. - dodała. 
   Na Bogów! Świetnie, że ktoś postanowił mnie jakoś uprzedzić. Nie no miodzio, o tym zawsze marzyłam... Spełnienie moich najdroższych marzeń. Wyjechać bóg wie gdzie i dowiedzieć się o tym dopiero dzień przed wyjazdem. Miód, cud i majonez... 
      - A gdzie i czemu? - spytałam, idąc w kierunku schodów. 
     - Do Konohy. - odpowiedziała po chwili namysłu. - Izuru kupił tam bardzo ładny domek z pięknym widokiem na pobliskie jezioro przy parku. - uśmiechnęła się. - Twój tata dostał tam bardzo dobrą ofertę pracy w urzędzie i będzie zarabiał dwa razy tyle, więc się nie zastanawiał dwa razy. - oparła się biodrem o stół. - Masz również zapewnione miejsce w szkole, więc nie powinno być tak źle. 
      - Tak, ale nie możemy zaczekać tutaj jeszcze roku, aż ukończę liceum? - spytałam. - Praca chyba nie ucieknie, albo zostanę tutaj sama, przecież za rok skończę 18 lat. - oznajmiłam. 
       - Izuru podjął już decyzję, jedziesz z nami. - oznajmiła. 
     No cudownie. Uwielbiam te ich ciągłe przeprowadzki. Odkąd ojciec rozwiódł się z mamą jakieś osiem lat temu, co chwila zmieniamy miejsce zamieszkania, a ta małpa jeszcze mu w tym kibicuje. Chociaż muszę im pogratulować, bo aż dwa lata tutaj mieszkali. Chociaż dopatruję się jednego plusa przeprowadzki. Mam mieszka jakieś 10 kilometrów od Konohy, więc będę mogła do niej często jeździć. 
        Nie mając ochoty na dalszą rozmowę z nią, udałam się do swoje pokoju. Ze złością usiadłam na łóżku i zakryłam twarz poduszką, krzycząc w nią. Gdy gardło zaczęło mnie boleć wstałam i z całej siły kopnęłam w postawiona już walizkę. Jednak mimo tego złość mi nie przeszła, więc postanowiłam jak najszybciej się spakować i zadzwonić do mojej przyjaciółki. 
      Pakowanie zajęło mi dobre trzydzieści minut i dopiero wtedy całkowita złość wyparowała. Warknęłam coś pod nosem i sięgnęłam po mój telefon wybierając numer do Tayuyi . Dziewczyna gdy tylko usłyszała co się stało, rozłączyła się, a za dziesięć minut usłyszałam jak ktoś puka w moje okno. Z uśmiechem wstałam i podciągnęłam żaluzję. Otworzywszy drzwi, wyszłam na balkon i usiadłam na przeciw Tayuyi. 
      - Ich totalnie pogrzało! - warknęła po chwili. 
     Przyjrzałam się jej i widziałam jak ze złości zaciska pięści. Jej czerwone włosy opadały luźno na ramiona. Grzywka opadała na prawą część jej twarzy, przysłaniając białą opaskę na oku. Jej złota tęczówka lewego oka rejestrowała mój każdy ruch. Po chwili uśmiechnęła się, siadając na białych kafelkach. Jej czarne spodnie idealnie było idealnie widać, podobnie jak czarną, skórzaną, już lekko poniszczoną kurtkę i granatową bluzkę z czaszą oraz pieszczochy na dłoniach. 
     - Szczerze to dopiero teraz mnie olśniło. - powiedziała po chwili. 
     - Niby co? - spytałam. 
    - Przecież w Konoha jest ten super uniwersytet, na który matka chce mnie wysłać. W sumie tam też mogę studiować medycynę, więc byłabym blisko ciebie. - wyszczerzyła swoje białe ząbki. 
    - Serio? - uśmiechnęłam się promiennie. 
    - No jasne, kochanie! - wstała i mocno mnie uścisnęła. - Po za tym mieszka tam mój kochany braciszek, wiec mam załatwione mieszkanie. - uderzyła swoim glanem o kafelki, jak to miała w zwyczaju, gdy się z czegoś cieszyła. - To ja lecę się pakować. - wskazała kierunek swoim długim palcem, na którego końcu znajdował się długi paznokieć pomalowany na czarno. 
   - Zabierzesz się z nami. - dodałam, a dziewczyna przeskoczyła przez werandę, łapiąc się konaru drzewa, a końcu upadając na ziemię. - Dam ci znać, o której jedziemy.  
     Tayuya tylko kiwnęła głową i pobiegła w kierunku swojego domu. Strasznie cieszyłam się, że będę miała ją chociaż przy sobie. I pomyśleć, że poznałyśmy się dwa lata temu, a teraz jesteśmy nierozłącznymi przyjaciółkami. Pamiętam jak ze złością opowiadała mi, że jej mama zapisała ją na uczelnie w Konosze, bo uznała, że tam będzie jej najlepiej. Jednak ona za bardzo nie chciała tam iść. 
     Z zadowoleniem powędrowałam do salonu, w którym siedział mój ojciec, a przy nim ta landryna i moja młodsza siostra. Zastanawiało mnie czy ona wie i jak na to zareagowała. Znając ją nie była za bardzo zachwycona, bo wiadomo - nowa szkoła, dom, otoczenie. To nie jest łatwe, ale raczej była już przyzwyczajona. 
     Zmierzyłam wzrokiem macochę i usiadłam obok siostry. Ta uśmiechnęła się do mnie i zamrugała kilka razy, wpatrując się we mnie niebieskimi oczyma. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam pleść jej warkocza. Jeden z jeden strony, a drugi z drugiej. 
    - Pojedzie z nami Tayuya. - oznajmiłam w końcu. 
    - Ta wulgarna dziewucha? - spytała z oburzeniem kobieta. 
   - Nie. -westchnęłam. - Moja przyjaciółka. Będzie studiować na uniwersytecie, a mieszkać u swojego brata. To chyba nie problem ją tam zabrać? - spojrzałam na ojca. 
   - Ależ oczywiście. - uśmiechnął się promiennie. - Nie wiem czemu jej nie lubisz Riruka. To bardzo miła dziewczyna. - oznajmił. 
     - To 19-letnia rozpuszczona dziewczyna, która nie potrafi się zachować. 
    - Uważaj o kim i przy kim mówisz! - warknęłam. - Nie nazywaj jej tak, bo nazwała cię pustym plastikiem, ty kosmitko! Jedyną niewychowaną osobą jaką znam to ty i ten twój pusty, kosmiczny łeb oraz cała ty, która nigdy nie powinna była włączyć się do tej rodziny! - krzyknęłam i wstałam. 
     - No już, już. - odezwał się ojciec. - Nie powinniście sobie tak skakać do gardeł. 
   - I jeszcze jedno, nie myśl sobie, że możesz nazywać mnie per "córeczko", jesteś tylko narzeczoną mojego taty i nawet po ślubie sobie tego nie życzę. - dodałam i udałam się w kierunku schodów. 
     - Za półtorej miesiąca jest nasz ślub i nic na to nie poradzisz! - dodała.   
   Naprawdę kiedyś nie wytrzymam i walnę w nią z całej siły patelnią, a później żywcem zakopię w ogródku. Boże czemu ona mnie tak irytuje? Czemu kosmici musieli przysłać ją do naszego akurat domu? Przecież jest tyle domów, rodzin w Japonii... Czy ja im w czymś zawiniłam? Mam nadzieję, że w tym naszym nowym domu będę jak najmniej ją widywać. Może jakaś pracę sobie znajdę... Hym... to bardzo kusząca propozycja.
~*~

A więc jest już prolog nowego opowiadania.
Podoba wam się? Mam taką nadzieję.
Rozdział pierwszy na pewno za niedługo się pojawi, tak samo jak rozdział 12 na moim drugim blogu.
Za niedługo pojawi się tutaj nowy szablon, który już zamówiłam. Na razie, będę musiała zadowolić się tym.
Liczę na wasze opinie! 

15 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy prolog szczerze to narazie opowiadanie jest świetne. Hmmm. bardzo chętnie bym przeczytała o tym zakopaniu żywcem haha może złoży reklamację do kosmitów ja na pewno bym próbowała ;P czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wysiliłaś się na komentarz. Bardzo mnie to cieszy.
      No niestety, ale zakopania żywcem tutaj nie będzie. To tylko obmyślenia i marzenia bohaterki.
      Co do reklamacji... to może być całkiem niezły pomysł i chyba go wykorzystam w najbliższych rozdziałach.

      Usuń
  2. Risa! Nie sądziłam, że to opo będzie tak wciągające. Czytam, czytam a tu koniec! Tak nie może być! Dużo, nawet aż za dużo razy użyłaś słowa MIODZIO :3. Szkoda, że nie jest to 3-osobówka, bo takie najbardziej lubię. Czyli jednak Dei? Bo nic. Wolę NaruHina, bo za Deidarą nie przepadam. Notka super pisz szybko nexta. Dużo weny i czasu życzę. Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się. NaruHina też tu się pokaże. Inne pary też, ale na to będziecie musieli troszeczkę poczekać.
      Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że podoba ci się prolog i uważasz go za wciągający. Dosłownie napawa mnie duma :D
      A co do słowa "miodzio", po prostu jestem od niego "uzależniona" i nie umiem się oduczyć jego używania, a że charakter głównej bohaterki jest taki jak mój... więc spodziewaj się takich powtórzeń.

      Usuń
  3. No cóż powiem tyle miodzio xd spoko ja też jestem uzależniona od niektórych słów np od "super" albo "lol" albo "heh"
    Uhuhuhuhuh blog o Deidarze <3 Już ci mówię, ze jestem największą fanką tego bloga xD
    Prolog wyszedł ci dobrze.
    Nie dziwie się jej, każda macocha to wcielenie czystego zła, wiem coś o tym ;__;
    Jestem ciekawa jak będzie wyglądał pierwszy rozdział :D Mam nadzieję, że niedługo go zobaczę ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czadowa nota! Kocham Deia (Nie tak jak Gaare, ale kocham xD)Czekam na next !

    P.S. Od tego "miodzio" mi sie herbaty z miodem zachciało ;_; Zua ty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha ^^ Przepraszam, moja wina.
      Muszę cię poinformować, że przy tym opowiadaniu słowo "miodzio" będzie się bardzo często powtarzać.
      Bardzo dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, ja tam nie mogę się doczekać jej spotkania z Deiem!

    'ciało mi się w ręczniku' - chciało
    'by ty kłopotliwe było.' - to
    No i jeszcze jak jest opis kosmitki to zamiast 'błyszczyku' jest 'łyszczyku' xd

    Całkiem fajnie się zaczyna, ach jak ja rozumiem jej problemy z grzywką! Tylko u mnie nie wystarcza jej czesać, codziennie rano ją myję i suszę itd itp xD

    Czekam na pierwszy rozdział. Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero rozpoczęcie a już mnie zaciekawiło. Spodobała mi się główna bohaterka i jej przyjaciółka. Kiedyś chodziłam w glanach i czuję do nich pewien sentyment. Wiem, że główna bohaterka będzie miała spotkanie z Deiem. I byłoby świetnie gdyby jej przyjaciółka "przyczepiła" się do Sasoriego. To jest oczywiście tylko moja propozycja. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej nie mogę się doczekać dalszej akcji ;) Super.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Konnichi-wa. xd
    Zacznę od tego, że szablon jest cudowny, aż zachęca do czytania. ^^
    Prolog mi się podobał. Taki wesoły i przyjazny, pomimo wielu kłótni i wyzywanek.
    Przy niektórych wyzwiskach śmiałam się jak głupia. O zgrozo! xD
    Przeprowadzka do Konohy.. ^^ Ciekawy pomysł.
    Ciekawe kiedy będzie pierwsze spotkanie z Deiem. :3
    Było parę powtórzeń.
    Czytam kolejny rozdział, bo warto. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. no jak blog o Dei'm to trzeba wręcz przeczytać XD
    Tak więc wzięłam się za czytanie i co tu duzo mówić. Nie nie bedę nic mówic. Wypowiem sie w moim ostatnim komentarzu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Deidara jest?Czytam.Prolog świetny,przeczytałam jednym tchem.Podoba mi się charakter naszej bohaterki ^^.

    OdpowiedzUsuń