Na wstępie chciałabym gorąco podziękować Nada no Baka ( przepraszam, nie umiałam odmienić)
Uwierz mi, że postaram się poprawić wszystkie błędy i popracuję nad charakterem głównej bohaterki, który za niedługo się zmieni. W prawdzie miała ona zostać pokazana jako taka lekko rozpieszczona dziewczyna, ale uwierz mi, zmieni się to. Co do Tayuyi, faktycznie trochę przesadziłam z tym "wojskiem". Oczywiście wprowadzę Deidarę i na prawdę odegra ważną rolę. W sumie chciałam zrobić jego pierwszoosobówkę i twój komentarz utwierdził mnie w tym, że to dobry pomysł.
Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach uda mi się wszystko poprawić.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz.
~ * ~
Uwierz mi, że postaram się poprawić wszystkie błędy i popracuję nad charakterem głównej bohaterki, który za niedługo się zmieni. W prawdzie miała ona zostać pokazana jako taka lekko rozpieszczona dziewczyna, ale uwierz mi, zmieni się to. Co do Tayuyi, faktycznie trochę przesadziłam z tym "wojskiem". Oczywiście wprowadzę Deidarę i na prawdę odegra ważną rolę. W sumie chciałam zrobić jego pierwszoosobówkę i twój komentarz utwierdził mnie w tym, że to dobry pomysł.
Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach uda mi się wszystko poprawić.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz.
~ * ~
Siedziałam na skórzanej kanapie w salonie, słuchając kłótni między siostrą, a ojcem. Ja postanowiłam się w to nie mieszać. Ostatnio robi się coraz bardziej nerwowy, bo termin ślubu się zbliża, więc lepiej z nim nie dyskutować. Ostatnimi czasy, mało rzeczy, które dzieją się w domu mnie interesuje. Szkoła, zadania domowe, nawet zapisałam się na zajęcia sportowe z koszykówki i siatkówki. Do tego dochodzi praca w bibliotece, gdzie często spotykałam Deidarę. Szczerze? To nawet mnie cieszyło. Był zabawny, uśmiechnięty i trzeba przyznać, że był lekko szalony.
- A ty? - spytał tata, spoglądając się na mnie. - Masz wolne, czy pracujesz?
- Wolne. - odpowiedziałam.
- W takim razie, ty pojedziesz. - oznajmił. - I nie chcę słyszeć sprzeciwu. Te wasze ciągłe kłótnie i wyzwiska zaczynają mnie już irytować.
- Miałam jechać do mamy! - zaprotestowałam.
- Możesz w końcu przestać myśleć o sobie? - warknął i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
Westchnęłam i udałam się do sypialni taty i Riruki. Kompletnie nie wiedziałam co się działo przez ostanie dwa tygodnie. Macocha nie odezwała się do mnie słowem, a ojciec ciągle krytykuje. Może to przeze mnie wszyscy są jacyś dziwni? Widok przygnębionej kosmitki jakoś mnie nie ruszał, ale widok smutnego ojca, już trochę bardziej. Trzeba to naprawić.
Zapukałam, ale nikt nie odpowiadał. Powtórzyłam kilkakrotnie czynność, ale efekt był taki sam. Uprzedziwszy, że wejdę, otworzyłam drzwi. Widok mnie zaszokował. Oto zawsze uśmiechnięta i zadowolona z życia kobieta, siedziała teraz pod oknem w czarnych dresach i potarganych włosach, płacząc. Zawahałam się, ale przemogłam się i podeszłam do niej. Westchnęłam i usiadłam na przeciwko.
- Idę z tobą. - powiedziałam.
Kobieta spojrzała się na mnie zdziwiona i zaczęła mrugać oczyma. Lekko się do niej uśmiechnęłam, po czym wstałam i wyciągnęłam do niej rękę. Riruka uśmiechnęła się lekko i skorzystała z pomocy, po czym szybko pobiegła do łazienki.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, widząc, że jest ona w swoim żywiole. A jeśli to jej nie wystarczy to wybór sukni ślubnej na pewno pomoże. Przecież ona uwielbiała takie rzeczy i nie wiem po co ja mam tam jechać skoro i tak postawi na swoim? Czas tylko tracę, ale trzeba się poświęcić, nie?
Dopiero po trzydziestu minutach była gotowa, by wyruszyć. Oczywiście musiałam lekko ponarzekać, a ona tylko tłumaczyła mi jaki to wygląd jest ważny i rzuciła kilka uwag na mój strój. Musiałam przystanąć przy lustrze, by upewnić się czy nie wyglądam jak klaun. Jednak było wszystko tak jak powinno. Szara koszulka i wytarte jeansy oraz trampki. I co tutaj niby dziwnego?
Godzinę później siedziałam w wielkim salonie mody ślubnej, czekając aż Riruka wyjdzie z przebieralni i pokaże mi się w alabastrowej sukni. Byłam ciekawa tego jak będzie wyglądać. W sumie zawsze zakładała ciemne ubrania, czasami kolorowe, ale nigdy białe. Może jej karnacja jej na to nie pozwalała? W sumie była blada i moim zdaniem powinna wybrać beżową suknie.
- I jak? - usłyszałam jej głos, a po chwili stanęła przede mną.
Tak jak sądziłam. Te jej blond kudły, które teraz falami układały się na bladych ramionach i jej blada karnacja nie pasowały do koloru tej sukni. Wyglądała jak straszydło, taki jakiś duszek. Do tego rozchodziła się na biodrach, przez co wyglądała jakby miała niewymiarowe ciało. Obcisły gorset pokrywany cekinami i bufiasty dół z firany. No porażka.
- Powiedziałam ci w drodze, że będę z tobą naprawdę szczera. - oznajmiłam, wstając. - Wyglądasz jak duch. Moim zdaniem żadna jasna kreacja nie będzie ci pasować. Najlepiej beżowa sukienka, upięte włosy w kok, mocno podkreślone oczy, lekki błyszczyk na ustach i ciemne policzki. - uśmiechnęłam się do niej i podeszłam do wieszaków. - O i koniecznie żółte tulipany! - dodałam, oglądając coraz to dziwniejsze stroje.
- Rozumiem. - widziałam kątem oka, że się uśmiechnęła, pokazując szereg diabelsko białych zębów. - W takim razie zdam się na twoją radę. Proszę mi poszukać beżowej kreacji. - zwróciła się do młodej dziewczyny.
- I nie takiego dzwonu! - dodałam szybko.
Czułam wzrok szaro-złotych tęczówek na sobie, co zaczęło mnie już trochę irytować, ale dzielnie wytrzymywałam. Chciałam już jej coś powiedzieć, ale przyszła pracownica z pięcioma krojami beżowych strojów. Oplotłam je wzrokiem i skinęłam głową, by macocha je przymierzyła. Z uśmiechem zniknęła w przebieralni, a ja usiadłam na białym fotelu. Szczerze to to miejsce przypominało mi jakiś szpital. Wielkie okna, ściany, sufit, podłoga białe. Wszystko było w tych odcieniach. Sprawiało, że czułam się nieswojo.
- Żenisz się? - usłyszałam znajomy głos za sobą.
Szybko obróciłam głowę, a pierwsze co dostrzegłam to czerwone włosy i wielki uśmiech na twarzy. Rozpromieniłam się widząc moją przyjaciółkę, która usiadła obok mnie. Jej czarny strój tworzył niesamowity kontrast.
- Tak, sama ze sobą. - uśmiechnęłam się. - Prędzej się połamie, zrobię się stara i pomarszczona, niż kogoś znajdę. - burknęłam pod nosem.
- Więcej optymizmu! Kochanie moje! Jak źle pójdzie ja się poświęcę! - wyszczerzyła się.
- Yhym. Już to widzę. - wytknęłam jej język. - Myślałam, że gustujesz w chłopakach...
- Jestem otwartą osobą na nowe doświadczenia. - wypaplała, a ja parsknęłam śmiechem.
Minutę później wyszła Riruka, która była na początku nie zadowolona widokiem Tayuyi, ale później stwierdziła, że ocenią ją dwie osoby. Byłam zdziwiona, że one ze sobą normalnie rozmawiały! Czerwonowłosa razem ze mną stwierdziła, że bardzo ładnie jej w beżowym, ale pierwszy fason zupełnie jej nie pasował. O zgrozo, wyglądała jaj Lady Gaga, porażka...
Przymierzyła jeszcze kolejne trzy sukienki. Druga wyglądała okropnie, tak jakby zaprojektował ją piany zając, ale co tam. Każdy ma inny gust. Trzecia była całkiem ładna, ale za krótka jak na wesele. Bardziej przypominała krojem tunikę. Widziałam jak na jej twarzy widnieje już mały grymas niezadowolenia. W sumie to też bym była zdenerwowana. No, ale cóż. Jak dzisiaj nic nie wybierzemy to jutro pojedziemy do Tokio.
- Może zamiast się ze mnie śmiać, same byście coś przymierzyły? - spytała,ubierając czwartą suknię. - Tak dla zabawy. Zobaczycie, że w cale nie jest tak łatwo je ubrać!
- Mi się podoba! - przyznała ochoczo Tayuya, a widząc moją krytyczna minę, dodała. - No weź, Lisa! Będzie fajnie! Porobimy sobie zdjęcia, będzie co wspominać!
- W sumie, czemu nie. - powiedziałam po chwili. - Pokażesz się nam w tej sukience i dołączamy do zabawy! - poinformowałam.
Po chwili blondynka wyszła i pokazała się nam. No muszę przyznać, że wyglądała olśniewająco. Suknia opadała do ziemi, nie była za bardzo bufiasta, ale też nie obcisła. Ładny, lekko marszczony gorset i czarna wstążka oplatająca wcięcie w talii, z kokardką na lewej stronie. Zamrugałam z wrażenia i zaklaskałam, a po chwili dołączyła się Tayuya, która cicho gwizdnęła. ( KLIK )
- Mam rozumieć, że wam się podoba? - zerknęła na nas z uśmiechem, a my kiwnęłyśmy głowami. - Mnie też. Czyli wybrałyśmy już sukienkę. Co za ulga. - westchnęła. - Pozostało nam tylko wybrać buty, fryzurę, makijaż i dodatki. Mam nadzieję, że mogę na was liczyć.
- Pewnie! - oznajmiła czerwonowłosa. - Nie sądziłam, że z pani taka równa babka jest!
- Miło mi to słyszeć. - odparła. - Ale mów mi po imieniu. Postarza mnie słowo "pani".
Tayuya tylko kiwnęła głową i wedle obietnicy wybrałyśmy pierwsze lepsze sukienki, udając się do przebieralni. Szczerze, to Riruka miała rację. Cholerstwo strasznie trudno się zakładało i układało. O gorsecie nie wspominając. Chociaż z tego co słyszałam, Tayuya nie radziła sobie lepiej ode mnie. Dziesięć minut nam zajęło ubranie się!
Gdy wyszłyśmy razem z Tayuyą wymieniłyśmy się zdziwionymi spojrzeniami, a na naszych ustach pojawił się uśmiech. Po chwili w trójkę zaczęłyśmy się głośno śmiać, a macocha wyciągnęła aparat, kto wie skąd go miała i zaczęłyśmy robić sobie zdjęcia. Robiłyśmy na zmianę głupie, urocze, smutne miny, co jakiś czas zmieniając pozę. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu kiedy Riruka i czerwonowłosa zaczęły tańczyć walca. Musiałam to nagrać. Zorientowały się dopiero po upływie siedmiu minut, więc miałam sporo materiału. Posłały mi tylko zdenerwowane spojrzenia. Blondynka pociągnęła mnie za rękę i stanęłyśmy na podwyższeniu, udając Statuy Wolności. Oshima prawie popłakała się ze śmiechu, kiedy straciłam równowagę i zaczęłam wykonywać dziwaczne ruchy.
- To było boskie! - skomentowała, klaskając.
- Zgłoszę się do programu tanecznego. - uśmiechnęłam się.
- Koniecznie. - dodała blondynka.
- Już wieczór? - spytała, spoglądając na ciemne niebo.
- Szybko minęło! Teraz trzeba się przebrać... - zaczęła czerwonowłosa, poprawiając swoje włosy. - Może ją sobie kupię... - zaśmiała się.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam się jej przyglądać. Biały gorset, który kończył się dopiero w połowie pośladków i falowany dół. Zwykła i prosta suknia, ale trzeba było przyznać, że bardzo ładnie wyglądała. Zupełnie dziwnie było ją zobaczyć w innym kolorze niż czarny czy szary. Przyjemna dla oka odmiana. ( klik )
Po chwili obydwie zniknęłyśmy w przebieralniach, a ja spojrzałam na swoje odbicie. Moje ciemne włosy opadały na niebieskawy gorset obszyty wzorami kwiatów. Lekko marszczony początek spódnicy, z pod którego wychodził prosty materiał. Musiałam przyznać, że bardzo podobałam się sobie w tym kolorze... No, ale teraz trzeba to ściągnąć, a po krzykach Oshimy stwierdziłam że to nie takie proste. ( KLIK )
Rozebranie się zajęło mi mniej czasy niż ubieranie. Gdy wyszłam, Riruka zakupiła już swoją suknię i oglądała zdjęcia, co jakiś czas uśmiechając się wyraźnie. Usiadłam obok niej. Zaczęłam się jej przyglądać i z niechęcią stwierdziłam, że byłam zadowolona. Dzień był bardzo udany, chociaż na początku tak nie myślałam. Może ta kosmitka nie jest taka zła, jak na początku się wydawała? Nie chciałam jej poznać, bałam się tego, szczerze mówiąc. Odpychałam ją od siebie, byłam zła. Nie znałam jej, a mimo to osądziłam...
- Halo? - poczułam stuknięcie w bok. - Kontaktujesz?
- Już się przebrałaś? - zerknęłam na Tayuyę, która tylko prychnęła.
- O czym myślałaś? Stoję tutaj już od pięciu minut, cioto! - warknęła. - To co teraz?
- Zapraszam do nas. - powiedziała blondynka, wstając. - Przygotuję jakąś małą kolację w podziękowaniu. Mam nadzieję, że pomożecie mi w dalszych przygotowaniach, nie? Chociaż, chyba już się o to pytałam... - nadęła policzki i postukała się po brodzie.
Udałyśmy się w kierunku naszego domu, wspominając dzisiejszy dzień. Czerwonowłosa nadawała jak stare radio, przez co wybuchałam śmiechem, bo na koniec zaczął jej się już plątać język. Słyszałam z jej ust przeprosiny, że źle oceniła moją macochę, a na koniec stwierdziła, że mogły by zostać przyjaciółkami, ponieważ dzieli je tylko dziesięć lat różnicy. Wtedy ja zaprotestowałam, ale w głębi duszy nie miałam nic przeciwko.
- No to ja szybko coś zrobię i zaraz was zawołam. - oznajmiła Riruka, gdy byłyśmy już przed domem. - Mogłabym cię prosić, Lisa, byś przechowała tą sukienkę? Istnieje przesąd, że pan młody nie może jej oglądać. - dodała.
- Jasne. - zgodziłam się. - To my poczekamy w naszym pokoju.
Udałyśmy się tam, a Oshima zaczęła podziwiać mój pokój, przeglądając najmniejszy kąt. Dodała kilka wzmianek na temat mojego nieporządku w szafie, ale nic po za tym. Ja usiadłam na łóżku i oglądałam jej poczynania. Dopiero po kilkunastu minutach dała sobie spokój i usiadła na przeciwko mnie, uśmiechając się szeroko.
- Co? - warknęłam.
- Nic. - odpowiedziała, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Jak w nowej szkole?
- Normalnie. Jak ma być? Uczę się, uczęszczam, zapisałam się do klubu sportowego... - odpowiedziałam.
- A masz jakieś nowe znajomości? - spytała. -Widziałam jak chodzisz z dwójką chłopaków do szkoły. Ten ciemnowłosy to Sasuke, a blondyn chyba nazywał się Naruto, nie?
- Skąd wiesz? - zainteresowałam się.
- Znam Sasuke. - odpowiedziała. - Jego brat przyjaźni się z moim i często bywali u nas w domu. Później zaczął też przychodzić taki blondyn, a później wyjechałam. A widziałam was, jak szłam na uczelnię.
- I co w związku z tym? - spytałam. - Koledzy z klasy, nic więcej. Naruto jest strasznie nadpobudliwy, a Sasuke poważny, ale potrafi się uśmiechać. - dodałam. - Po za tym znam jeszcze Sakurę, Hinatę i Ino. - przyznałam.
- Śmietanka towarzyska. - wypaplała. - I jak? Podoba ci się tutaj bardziej niż w Tokio? - zerknęła na mnie podejrzliwie.
- Nie wiem. W sumie tutaj wszystko jest inne. W starej szkole trzeba było być takim jak inni, a tutaj każdy jest inny, szybciej nawiązuje się jakiekolwiek znajomości, nauczyciele też są całkiem w porządku, ale przeraża mnie nauczyciel chemii, taki wąż, a nauczyciel biologii to totalny zbok!
Dziewczyna zaśmiała się głośno, a po chwili wylądowała na podłodze, dalej zwijając się ze śmiechu. Widziałam jak łzy spływają jej po policzkach, a jej skóra na twarzy przybrała niemalże kolor jej włosów. Czekałam z irytacją, aż się w końcu uspokoi, co jednak szybko nie nastąpiło.
- Bo się udusisz! - krzyknęłam.
- Przepraszam... - wypaplała, ocierając łzy. - Ale wiesz... ten zbok... nie no, nie mogę. - złapała się za brzuch i chwiejąc się, wstała.
- Kolacja! - zawołała macocha.
Razem z Tayuyą bez słowa udałyśmy się do jadalni, gdzie na stole czekało ciepłe danie. Na każdym talerzu parował omlet z warzywami, a w szklankach nalany był sok. Uśmiechnęłam się, widząc zdziwienie mojej siostry, ale to nic nie powiedziała, tylko usiadła na przeciwko mnie i zaczęła jeść. Również poszłyśmy w jej ślady, wiedząc, że za nim przyjdzie tata minie trochę czasu. O wiele się nie pomyliłam, gdyż przyszedł dopiero po kilku minutach.
Opowiedziałyśmy mu nasz cały dzień,a on i Kiriko co jakiś czas się śmiali. Ojciec rzucił kilka uwag na temat naszego zachowania w miejscu publicznym, ale Riruka wytłumaczyła, że to jej pomysł. Wtedy nie miał nic do dodania. Później wysłuchaliśmy inspirującego dnia mojej siostry i ojca, który przy okazji dodał, że bardzo się cieszy, że w końcu przestałam być chamska w stosunku do Riruki, czego ja nie skomentowałam.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie ze znakami zapytania wymalowanego na twarz, ale nikt nie wiedział kto to może być. W sumie, kto i po co miałby przychodzić w odwiedziny o dwudziestej drugiej? Chyba ktoś z zaburzeniami umysłowymi, albo coś...
- Otworzę. - oznajmił ojciec.
Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku wejścia, które było nawet dobrze widoczne z jadalni. Tata poprawił koszulę, na co parsknęłam śmiechem, po czym otworzył drzwi. Stał w nich czerwonowłosy mężczyzna z obojętnym wyrazem twarzy. Oplótł wzrokiem tatę i wyjął dłonie z kieszeni ciemnych spodni, po czym lekko się ukłonił.
- Dobry wieczór. Przepraszam za zakłócenie porządku o tak późnej porze. - powiedział, prostując się. - Czy zastałem tutaj Tayuyę? - spytał, choć dobrze ją widział.
- Jaki dobrze wychowany młodzieniec! - skomentował czarnowłosy i poprawił okulary. - Tak jest, może wejdziesz? -spytał, przepuszczając gościa.
- Dziękuję.
- Sasori? Co ty tu u licha robisz? - warknęła czerwonowłosa, wstając.
- Twój brat się o ciebie martwi i poprosił mnie bym po ciebie pojechał. - oznajmił.
- Niech mi nie rozkazuje. - warknęła, zakładając ręce na piersi. - Sam może się tutaj pofatygować jak mu tak zależy, a nie wysyłać swojego adwokata. Przekaż mu to.
- Nie jestem jakimś kurierem. - burknął.
- Sam sobie jedź do domu.
- Tayuya, do cholery! - warknął, zaciskając pięści. - Rusz ten swój gruby tyłek i choć szybko! Nie mam zamiaru czekać, a swoje spory wyjaśniaj z Yahiko! - lekko podniósł głos, mierząc ją surowym spojrzeniem. - Może i wygrałaś ten głupi zakład, ale już się skończyło!
- Wiem! Jednak nie chce mi się tam wracać!
Wszyscy przyglądaliśmy się tej wymianie zdań. Ze spojrzenia brązowych oczu chłopaka, można było dostrzec determinację, złość i chęć mordu. Przeszedł mnie nie miły dreszcz kiedy ruszył ze swojego miejsca i podszedł spokojnym krokiem w kierunku Oshimy. Złapał ją za rękę i mimo jej protestów, wyprowadził za drzwi.
- Jeszcze raz przepraszam. - dodał na odchodnym.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie ze zdziwieniem, ale nikt tego nie skomentował. Je byłam tym co najmniej zdziwiona, ale nie próbowałam nad tym wielce rozmyślać. Posprzątałam po sobie i udałam się do łazienki w celu odświeżenia się i wzięcia relaksującej kąpieli.
~ * ~
Witam! Przepraszam na wstępie za tak krótki rozdział. Po prostu obiecałam go na wczoraj, a ja nawet słówka nie miałam. Cały ten tydzień był dla mnie bardzo ciężki. Nauczyciele idealnie uświadamiają nam, że jeszcze, że rok szkoly się nie skończył, co nas dobija. Jeszcze bieganie na w-f, czego nienawidzę. I to jeszcze żeby kilometr był, ale nie! Nie ma tak łatwo ; ( Bee.
Dzisiaj się sprężyłam i coś wyskrobałam. Na wstępnie, wiem, że powtarza się słowo sukienka, ale nie umiałam go zastąpić. No trudno.
Teraz zacznę pracę nas kolejnym rozdziałem na Kronice Woli Ognia.
Informuję również, że dodałam zakładkę " Pomysły", w której to możecie zostawiać swoje pomysły, prośby na temat opowiadania czy też notek specjalnych. Zachęcam do podzielenia się ze mną czymś nowym! Nie ugryzę.
Również proszę cichych czytaczy (?) o zostawienie komentarza... Ja piszę dla siebie, ale również dla was, a wasze komentarze wstrzykują we mnie niezwykłą dawkę weny so... ; 3
Do następnej!
Okej. Więc ja jestem jednym z tych cichych czytaczy. A skoro mówisz ,że gdy komentujemy to was zachęca to okej.
OdpowiedzUsuńWięc bardzo podoba mi się twój blog. Ciekawy pomysł i nareszcie znalazłam blog gdzie bohaterka jest stworzona przez autora i akcja odbywa się w realnym świecie ( przeważnie znajdywałam blogi ,gdzie główną bohaterką była Sakura -,-)
Co do macochy równa z niej babka xD W opowiadaniu znalazło się też Akatsuki co na prawdę mnie cieszy bo ich kocham ;3 Notka mogła by być troszkę dłuższa ,lecz rozumiem bo jest szkoła -,- Mam ten sam problem z nauczycielami i w-f co ty (nienawidzę biegać) Pisz następny bo nie mogę się już doczekać.
Pozdrawiam i weny życzę ♥
PS Jakby ci się chciało to wpadnij:
http://friends-forever-opowiadania.blogspot.com/
No widzę, że napięta atmosfera w domu :) nie dziwie się, zawsze tak jest gdy zbliża się termin ślubu.
OdpowiedzUsuńJuż sobie wyobrażam jakby wyglądała w tej białej sukni. XD duch to za mało powiedziane ;)
Najbardziej mi się ta z czerwonym podobała *.* Świetna suknia.
Również byłam zdziwiona jak Tayuya NORMALNIE z nią rozmawiała.
Znalazłam jeden malutki, w sumie nieistotny błąd. W zasadzie literówka. Mianowicie napisałaś "jej Lady Gaga", domyślam się, że chodziło o "jak Lady Gaga" :)
Rozdział przyjemnie mi się czytało ^^
Pisz kolejny rozdział bo czekam!
Ouu jednak ten młodzieniec aż tak dobrze wychowany nie był xD Ciekawe co za zakład?
OdpowiedzUsuńW sumie fajnie, że Lisa zaczęła normalnie rozmawiać z Riruką, nawet Tayuya się napatoczyła, ogólnie panowała taka przyjemna atmosfera ;D
Poza tym super wychodzi ci opisywanie tych sukienek, Lisa jak profesjonalny doradca mody, zna się na rzeczy xD Może tym się powinna zająć w przyszłości ;>
No i jestem ciekawa czemu Riruka płakała, stres przed weselem, czy coś więcej?
Pozdrawiam, buziaki ;3
Zacznę jak zwykle od krytyki.. Hm.. Zamiast pijany napisałaś piany, do dadania a powinno być do gadania. Wykryłam jakieś mniejsze błędy jak spacje podwójne, źle postawiony przecinek i powtarzające się słowa, ale nie chce mi się tego wymieniać xd. Coś Sasori wychowany nie jest :c Walc i Statua Wolności? Padłam! Mam pytanko, ile lat ma ojciec Lisy? I co to za zakład? Tutaj napiszę moje zdania na temat pierwszoosobówki Deidary. Raczej nie będzie pasować do szyku opowiadania, ale to Twoja decyzja. Pochwalę się (i pomogę zwalczyć Twojego lenia), że Lisa zainspirowała mnie do biegania :) Więc szybko go pokonaj i pisz coś na Wole Ognia :). Dużo czasu i weny życzę. Pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńNo troszku krótki był. Heh przypomniało mi sie jak ja przebierałam się w sukknie ślubne. To znaczy w jedną. Widze, ze relacje sie polepszaja, ogólnie. W sumie sama nie wiem czy to dobrze. Fajnie jest jak ktoś się nie lubi XD.
OdpowiedzUsuńByło kilka literówek i kilka powtórzeń, no ale cóż. Człowiek uczy się na błędach.
No to życzę weny.
Twój blog jest taki lekki jak się go czyta, że pragnie się więcej. Nie mogę się doczekać co będzie dalej, ciekawi mnie strasznie ten zakład aż usiedzieć nie mogę. Dużo weny życzę.
OdpowiedzUsuńNie masz za co dziękować, po prostu wierzę w to, że szczera krytyka może wyjść na dobre autorowi i ulepszyć jego styl.
OdpowiedzUsuńMimo że ten rozdział faktycznie był krótszy od poprzednich i nie obfitował w akcję, na swój sposób był o wiele przyjemniejszy do czytania. Wpływ na to mogła mieć zmiana nastawienia głównej bohaterki do macochy, a także ogólnie panująca wesoła atmosfera przy doborze sukni. Coś takiego zwykle automatycznie wywołuje pozytywne odczucia.
Osobiście jestem zwolenniczką krwawych akcji, strzelania i przemocy w opowiadaniach, dlatego odczuwam tutaj pewien niedosyt, ale oczywiście rozumiem, że Twój twór nie na tym się opiera, więc nie będę niepotrzebnie narzekać.
Kłótnia Sasoriego z Tayuyą podczas kolacji zmusiła mnie do zainteresowania się relacjami, jakie panują między nią, a bratem. Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie się choć maluteńki wątek to obrazujący.
Trafiłam na kilka literówek, głównie polegających na obecności spacji w miejscu, gdzie nie powinno jej być, albo jej braku tam, gdzie by się przydała. Gdzieś wcisnęła się też pomyłka w literkach, o której już wcześniej ktoś pisał. Nie będę wytykać każdego błędu po kolei, poleciłabym po prostu kilkukrotne przeczytanie notki przed jej opublikowaniem, to powinno zapobiec powstawaniu niechcianych pomyłek.
Rozumiem Twój ból odnośnie biegania, też tego nienawidzę i nienawidziłam od zawsze. Mimo że sama biegam dwa razy w tygodniu dla kondycji, ale to coś zupełnie innego, bo wtedy nikt nie każe mi męczyć się nie wiadomo ile i o narzuconej z góry porze. Całe szczęście, że chwilowo pracuję, więc szkoła nie dotyczy mnie aż do września, w tym także beznadziejny WF ; u ;
Pozdrawiam.
Ja to lubię tą macochę xD całkiem spoko się wydaje, no, ale Tayuyę uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi się czytało ten rozdział :3
Trochę mnie ciekawi jakie są stosunki Tayuyi i jej brata.. kłótnia z Sasorim była taka trochę intrygująca, bo mam wrażenie, że między rodzeństwem nie jest kolorowo...
Nie mogę się doczekać co dalej :D pozdrawiam i żeyczę weny ;*
słowo sukienka możesz zastąpić słowem kreacja ;)to na przyszłość
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe i wciągające opowiadanie!
już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :D
Przepraszam,ale teraz krótko.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdzialik :)
"- Żenisz się? - usłyszałam znajomy głos za sobą."
OdpowiedzUsuńKobieta się nie żeni tylko wychodzi za mąż. Taki błąd językowy c: