czwartek, 17 października 2013

Od autorki.

    
     Uciekała przez las. Odziana tylko w czarną,długą i zwiewną sukienkę. Materiał przy końcach podarł się, strzępiąc elegancką kreację. Czuła niemiłosierny ból w klatce piersiowej spowodowany zimnym powietrzem oraz zbytnim wysiłkiem. Nogi piekły ją od biegu po zaśnieżonych leśnych ścieżkach, a nagie ramiona, szyja i plecy zostały brutalnie posiniaczone i lekko ponacinane przez wystające konary. 
       Jej włosy powiewały lekko na lodowatym powietrzu. Grzywka już lekko podmarzła, nos i policzki zrobiły się całe czerwone, a oczy zaczęły łzawić. Nie miała już sił, zero sił, pozbawiona jakiejkolwiek rezerwy. Jej bieg stawał się coraz wolniejszy, a jej strach rósł z każdą sekundą. Myślała, że tu już koniec, zaraz jej serce może pęknąć, ponieważ adrenalina wskoczyła na najwyższy poziom. Mimo to, nie pomogła. 
       Usłyszała za sobą śmiech, tak melodyjny i magnetyczny, że pragnęła zawrócić, spojrzeć na posiadacza. Jednakże wiedziała, że to oznaczałoby pewną śmierć, osoba która ją goni na pewno by się ucieszyła. Ale zaraz, czy to była osoba? Kto to, co to było? Tego nie wiedziała, a na samą myśl jej lęk wzrastał o kilka stopni.
       Przeskoczyła nad kamieniem, idealnie lądując. Mimo to i tak poczuła szarpnięcie, mocny uchwyt na ramieniu. Krzyknęła przeraźliwie, upadając na białą pierzynę. Śnieg zaczął piec jej ciało, ale ten ból został prawie całkowicie sparaliżowany przez strach. Podniosła się na drżących łokciach, obróciła się. Zobaczywszy twarz, jej głos zamarzł w gardle. Noc przykryła znaczną jej cześć, ale i tak mogła dostrzec złote, świecące ślepia. Były tak przyciągające i magnetyczne jak straszne oraz okropne. 
       Ponownie ten śmiech. Tym razem się rozpłakała. Rzadko kiedy to robiła, ponieważ była silną i wytrzymałą dziewczyną, ale w tejże sytuacji czuła się strasznie przytłoczona. Nie wiedziała nic, miała pustkę w głowie, a jedyne o czym myślała to o sposobie w jaki umrze, czy będzie to bolesne, czy może pójdzie szybko? 
      W półmroku zobaczyła błyśnięcie. Zahipnotyzowana zobaczyła parę, ostrych jak brzytwa zębów. Zaśmiała się gorzko w myślach, ponieważ zawsze fascynowały ją wampiry, mimo iż nie chciała nimi być. Po prostu uwielbiała te klimaty, romanse z ich udziałem. Nigdy nie przypuszczała, że one istnieją.
      - Obrażasz mnie w tym momencie. - głęboki głos napastnika odbił się echem. - Nie jestem żadnym wampirem. - parsknął.
        Skoro nie był wampirem to czym? Jakimś innym przerażającym stworem, który zamierza ją pożreć, albo złożyć w ofierze? Złapała się za serce, czując ogromny ból. Poczuła jak traci siły, w jej mózgu krążą białe gwiazdki, a dookoła słychać szumy. 
       Myślała, że to koniec gdy nagle wszystko wróciło do normy. Widziała wpatrujące się w nią ciekawskie ślepia, a potem usłyszała warknięcie. Postać stojąca przed nią upadła na ziemię mrucząc coś pod nosem. Zaczęła się szarpanina, więc dziewczyna korzystając z okazji, podniosła się, powolnie uciekając. Słyszała za sobą dziwne dźwięki. Nawet przez myśl nie przyszło jej się obrócić. 
      Obudziła się z krzykiem. Sen, który śnił się jej już od ponad dwóch tygodni. Zawsze zaczynał się i kończył dokładnie w tym samym momencie. To sprawiało, że czuła się przerażona i poprosiła siostrę, by spała razem z nią w pokoju. Jej wielką uciechą było gdy ta się zgodziła, chociaż początkowo się z niej naśmiewała, ale gdy przekonała się jak siostra wygląda, zaprzestała zaczepek.
      Za oknem słońce już wstało, oświetlając leżące, kolorowe liście. Z poważną miną, wstała. Złapała za szlafrok i powolnie udała się do łazienki. Tam wzięła zimny prysznic, po czym ubrała bieliznę, wysuszyła włosy i spięła je w kucyka. Ściągnęła z wieszaka szare rurki, jasną bokserkę oraz beżowy sweter. Naciągnąwszy je na siebie, wróciła do pokoju.
      Poczuła lekki zaduch, więc postanowiła otworzyć okno. Pogoda za nim była całkiem ładna, taką jaką lubiła. Zachmurzone niebo, lekki wiatr, spadające liście. Od razu poczuła się lepiej. Nawet lekki uśmiech wpełzł na jej bladą, okrągłą twarzyczkę. Na chwilę zapomniała o zmartwieniach.
      Jej twarz przechyliła się w dół gdy usłyszała jakieś śmiechy. Zauważyła czwórkę młodych ludzi, którzy biegali, rzucali się liśćmi w dobrej zabawie. Poczuła ukłucie, gdyż ona miała tylko jedną przyjaciółkę, z którą urwał jej się kontakt rok temu, gdy udała się do jakiejś szkoły.
      Przyjrzała się im. Wysoka blondynka, z długimi lśniącymi włosami, ubrana w czarne jeansy, brązową kurtkę i szary szal z uśmiechem na jasnej twarzy, siedziała na plechach wysokiego blondyna. Obok nich stałą dwójka chłopaków. Jeden czarnowłosy, a drugi brązowowłosy. Szatyn klepał się w uda, jakby kogoś wołając. Z daleka wyglądało to nawet zabawnie. A potem przybiegł wielki, biały pies, powalając dwójkę młodzieńców.
      Gdy tylko spojrzenie jednego z nich padło na nią, dziewczyna szybko schowała się za czerwoną firanką. Nie rozumiała tego, ale nagle poczuła paraliżujący strach, coś okropnego i przenikliwego, aczkolwiek znajomego.
      W tym momencie, weszła jej siostra. Była to średniego wzrostu dziewczyna o brązowych włosach, które opadały falami na chude ramiona. Na sobie miała potarganą i wyciągniętą koszulkę oraz szare dresy. Pomachała do stojącej do okna, po czym szybko do niej podeszła.
      - Co jest? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. - zażartowała miękkim głosem. - Znowu ci się to śniło?
      - Yhym. - kiwnęła głową. - Ale nie o to chodzi, znaczy też, ale nie. - westchnęła. - Są jeszcze za oknem?
      Brązowowłosa wychyliła się i chwilę w nie patrzała. Jednak nic oprócz drzew i ścieżek nie zobaczyła. Kiwnęła przecząco głową.
        - Dzięki Mei. - odparła dziewczyna.
       Mei tylko wzruszyła ramionami, po czym klepnęła siostrę w ramie i zaprosiła na śniadacie.




   A więc słowa wyjaśnień. Pewnie sobie myślicie: '' Głupia Darkness znowu sobie coś ubzdurała, napisała i wrzuciła na bloga.'' No mniej więcej, ale w innym kontekście moi kochani. Otóż wybrałam już tematykę nowego opowiadania i przygotowuję się odpowiednio, by je zacząć publikować. Wybór był ciężki, a zwłaszcza główna para jaka ma wystąpić. Chciałam wziąć się za coś oryginalnego, jednak w końcu zostałam przy klasyku. Mam nadzieję, że to wam przypadnie do gustu i podzielicie się ze mną opiniami. Ta krótka zapowiedź ma mi powiedzieć, czy warto? Teraz trochę innych informacji. 
Czas realizacji: grudzień 2013 roku, bądź późny listopad bieżącego roku.
Gatunek: paranormalne, romans, akcja, szkolne.
Pairing: SasuSaku.
Ostrzeżenia: chyba brak.

Dziękuję za uwagę i przepraszam za błędy! 

wtorek, 1 października 2013

Rozdział dziewiąty.

      Od godziny szóstej rano cały dom był postawiony na nogi. Riruka biegała po domu, cała w stresie. Ja się jej tam nawet nie dziwię. Ciekawe jak ja się będę zachowywać w dniu ślubu. Oo nie! Stop, jaki ślub?! Ja i ślub?! Chyba się nie wyspałam czy coś skoro o takich rzeczach myślę.
      Usłyszałem dzwonek do drzwi. Kto mógł przyjść nas odwiedzić o siódmej rano w sobotę? Ah, no tak. Ojciec zadzwonił po jakiegoś tam kolegę. On też musiał się przecież przygotować, a nie może widzieć swojej narzeczonej w sukni ślubnej, bo to niby pecha przynosi czy coś w tym stylu.
       A więc gdy wyszłam z pokoju, zostałam brutalnie przewrócona przez biegnącą macochę. Westchnęłam i na ułamek sekundy zdążyłam zarejestrował, że mój tata wychodzi. Czyli do godziny piętnastej nie będę go widzieć. Właściwie Namine też nigdzie nie było... no trudno. Jakoś mi to specjalnie nie tkwiło na sercu. I tak to ja, Kiriko i Tayuya miałyśmy pomagać pannie młodej.
       Szkoda, że świadkiem nie mogłam zostać. Ale nie miałam bierzmowania czy jakoś tam to się nazywało. A, że mój tata i rodzina Riruki są katolikami i w takim obrządku będzie wyprawiane wesele, to ani rusz bez tego. A tak sobie chciałam kwiatki sypać...
        - No to gdzie ta szczęściara?! - usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki.
        - Proszę cię, nie strasz mnie! O mało zawału nie dostałam... - jęknęła blondynka, po czym usiadła na kanapie.
        - No już, bierzemy się w garść, bo jeszcze coś nie pyknie w tym przedstawieniu. - podsumowała i podeszła do mnie, po czym pociągnęła za rękę do salonu.
         Poczłapałam za nią, a potem warknęłam, gdy rzuciła mnie na miejsce obok mojej przyszłej mamy. Chciałam jej zadać odpowiednie i stosowne pytanie, ale ta gdzieś się ulotniła. Jak się okazało poszła po moją siostrę i zrobiła z nią to samo co ze mną.
           - A więc, najpierw to pani musiałaby się porządnie wyszorować, a potem napić jakiejś melisy. Następnie zrobimy ci fryzurę i makijaż. Wypadałoby żebyśmy i my się przebrały, a gdy to zrobimy to się jakoś od sztafirujemy i pomożemy się pani wbić w białą kieckę. Jakieś sugestię? - spytała.
           - Ty naprawdę powinnaś iść do wojska. - zaczęła Kiriko z uśmiechem.
           - Wiem. Planuję zmienić kierunek studiów. Wiesz, że chodziłam do szkoły mundurowej? - zaśmiała się. - Ale trzeba wziąć się za robotę, bo jej coś dużo. - zaśmiała się.
          Zgodnie przytaknęłyśmy. Riruka niemalże od razu pobiegła do łazienki. My tymczasem zajęłyśmy się przygotowywaniem toaletki. Cholerstwo było ciężkie, a że u rodziców w sypialni jest raczej słabe światło, musiałyśmy przytachać ją do salonu. Potem ustawiłyśmy potrzebne rzeczy, a Kiriko zaparzyła nam herbaty. Suknia już wisiała na przygotowanym stojaku, a czerwonowłosa dreptała po pokoju, gapiąc się w stronę drzwi.
         Kiedy Riruka usiadła na taborecie wysuszyłam jej włosy, dokładnie rozczesując. Nie zajęło to dużo czasu, więc zaczęłyśmy przygotowania do upięcia fryzury. Kilka kosmyków zarzuciłyśmy jej na twarz, by spiąć te niżej położone. Zrobiłyśmy jej ładnego koka, a przenie włosy związałyśmy w warkocz i dołączyłyśmy do całości. Następnie ładnie przyozdobiłyśmy to spinkami w niebieskim kolorze róży i spryskałyśmy lakierem. Myślałam, że się uduszę, bo świństwo śmierdziało jak nie wiem.
           Gdy spojrzałyśmy na zegarek, dochodziła dziesiąta. Nie mogłam uwierzyć, że aż tyle czasu nam zeszło. O czternastej ceremonia! Rozdzieliłyśmy więc pracę na trzy sposoby - Tayuya zajmie się makijażem, ja paznokciami, a Kiriko przyniesie biżuterie i buty do salonu, po czym sama się przygotuje.
         Muszę przyznać, że męcząca była dla mnie ta praca. Niby nic, ale musiałam się naprawdę skupić. Jednak efekt był zadowalający. Granatowe paznokcie przechodzące w jasno niebieski. Na to ombre posypałam ozdobnego brokatu. Teraz byłam już wolna, wiec wparowałam do łazienki by się przyszykować.
          Włosy upięłam w koka i obwiązałam czerwoną nitką. Postanowiłam nałożyć delikatny makijaż i już byłam gotowa, wiec ubrałam szlafrok i poszłam pomóc mojej przyszłej mamie w ubraniu sukienki. Nie było z tym za wiele kłopotu i uwinęłyśmy się w pół godziny. Wyglądała oszałamiająco, a niebieskie dodatki idealnie pasowały do jej jasnej karnacji. Tata trafił na najwspanialszą kobietę na świecie.
          Gdy do wyjścia zostało około dwóch godzin, postanowiłam ubrać się w sukienkę. Była to zwykła i prosta czerwona kreacja z czarnym paskiem w talii, bez ramiączek. Do tego dopasowałam krwiste kolczyki kulki i podobną bransoletkę. No nie wyglądałam najgorzej.
         - Tayuya czy... - zaczęłam wchodząc do salonu, a mnie zwaliło z nóg.
         Granatowa sukienka z falbankami przy kolanach, bez ramiączek i związane włosy w luźny warkocz. Nawet makijaż na siebie nałożyła, a to rzadkość. Wglądała przeuroczo, chociaż jej tego nie powiem, bo zapewne dostałabym ze szpilek.Nie są tak efektowne jak glany, ale i tak na pewno boli gdy się z nich dostanie. No cóż, nie będę sprawdzać...
      Zadowolone, że do ślubu zostało już tylko godzina, a same musimy już wychodzić, każda z nas złapała za coś ciepłego do narzucenia. Z tego co ustalaliśmy, to mamy pojechać z kuzynem mojego ojca. Szczerze? Nienawidzę tych wszystkich zjazdów rodzinnych, ale jeśli miał mi towarzyszyć Deidara... Nie nie stop! Halo, o czym ja myślę! Chyba zaszkodziła mi ta herbata...
      Usłyszałam pukanie do drzwi  i o mało nie zabiłam się w tych szpilkach, chcąc otworzyć zamek. Oczywiście tak jak się domyślałam, wreszcie przyszedł Dei. Uśmiechnęłam się do niego i wpuściłam do środka. Niemalże czułam jak kolana się pode mną uginają na jego widok. Wyglądał mego przystojnie w czarnym garniturze, niedopiętej koszuli i związanych włosach. Do tego ten zapach. Połączenie mięty i miodu. Naprawdę zachowuję się jak zakochana idiotka, prawda?
       - Oh, Deidara - kun. - zawołała macocha z uśmiechem. - Mogę się tak do ciebie zwracać, prawda? - ten tylko kiwną głową. - Naprawdę się cieszę, że będziesz na uroczystości. - puściła oczko. - No, jesteś mężczyzną, wiec powiedź mi jak wyglądam, tylko szczerze. - zaśmiała się, obracając.
         - Olśniewająco. Pan Arisawa jest ogromnym szczęściarzem. - odpowiedział.
         - Jaki lizus! - krzyknęła uśmiechnięta Tayuya i podeszła do nas. - No chyba już przyjechał, powinniśmy już iść. Głupio tak się spóźnić na własny ślub, no nie?
        Przyznaliśmy jej rację i ruszyliśmy do samochodu. Droga była dosyć krótka, Riruka zaczęła się strasznie stresować, o mało się nam nie popłakała. Widać było jak przepełnia ją szczęście. W sumie mnie też. Nie wyobrażałam sobie, że może być taką miłą kobietą. Nigdy nie chciałam jej bliżej poznać i oceniałam z góry. Byłam strasznie głupia i pusta. Ten wyjazd do Konohy naprawdę pomógł mi spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy. I do tego poznałam tak wspaniałe osoby!
      Cała ceremonia kościelna, dłużyła mi się niemiłosiernie. Pierwszy raz miałam styczność z tą religią, ale jakoś wydała mi się ona dziwna. Taka ponura, ale wiele osób się popłakało. No nic, każdy ma swoje upodobania. Chociaż Tayuyi najwyraźniej się podobało, bo siedziała z wielkim bananem na twarzy, a jej oczy błyszczały jakby miały zaraz zapłonąć. Dei tylko hamował śmiech w niektórych momentach oraz gadał z moją siostrą. O dziwo, strasznie się rozgadała.
        Gdy wyszliśmy z kościoła, przyszedł czas na składanie życzeń. Powstała ogromna kolejka. Każdy chciał pożyczyć nowej parze młodej szczęścia, wytrwałości, dać kwiaty i coś w kopercie. Nie znałam tych zwyczajów, ale miło poznać tak nową kulturę i obyczaje. Ogółem, bardzo mi się podobało. Najważniejsze, że ojciec i Riruka byli zadowoleni. Szkoda, że to ja miałam nosić te kwiaty. Naprawdę, zapraszamy do nowej kwiaciarni!        Gdy już to wszystko się skończyło, mogliśmy udać się na salę. Strasznie mi się ona podobała. Jasna podłoga, trzy rzędy stołów z niebieskim obrusem, białymi dodatkami i fioletowymi tulipanami. Poprzypinane balony, a na suficie ozdobne, zwisające gwiazdki. Niby pomagałam w zorganizowaniu tego, ale nie myślałam, że wyjdzie tak świetnie. Było po prostu jak w bajce.
       Po wniesieniu toastu za parę młodą i obejrzeniu ich w pierwszym tańcu, zasiedliśmy do stołu. Siedziałam pomiędzy Deiem, a Tayuyą, a ta przy Kiriko. Niestety, przy blondynie musiała usiąść się ta flądra. Może i wyglądała ładnie, zachowywała się miło, ale i tak jej nie lubię. Ba! Nienawidzę mendy! Do wody z nią, albo na szubienice. Nie no dobra, ja tego nie powiedziałam...
         Byłam trochę zazdrosna, bo ta małpa miała identyczny krój sukienki, tyle że w kolorze fioletowym. Wyglądała na pewno o niebo lepiej, chociaż Deidara jak i moja siostra czy przyjaciółka, zapewniali mnie że jest inaczej. Wiedziałam, że sporo ryzykuję zapraszając Deia na to wesele, ale Namine to się do niego normalnie kleiła.
          Po tak zwanych oczepinach, zaczęły mnie już niemiłosiernie boleć nogi. Było około pierwszej, więc postanowiłam wyjść na mroźne powietrze. Z uśmiechem usiadłam na przystrajanej ławeczce przed salą. Obok mnie ktoś palił papierosa, pilnując bawiące się dzieciaki. Byłam taka szczęśliwa, ponieważ praktycznie cały czas blondyn nie odstępował mnie na krok. Co prawda zatańczył z kilka razy z Tayuyą, Kiriko, moją macochą czy, o zgrozo Namine, ale to na mnie się cały czas patrzył. Czułam się jak prawdziwa księżniczka. Nie no, chyba za dużo szampana.
          - Powinienem być ci wdzięczny za zaproszenie. - usłyszałam jego piękny głos. - Gdyby nie ty pewnie siedziałbym teraz przed telewizorem i oglądał jakiś tani film. - zaśmialiśmy się.
            - Nie ma za co. - odparłam. - Cieszę się, że tutaj jesteś.
         Spojrzałam mu w oczy. W świetle gwiazd oraz pod osłoną nocy wydawały się szare, niemalże metaliczne. Tak piękne, tajemnicze i przyciągające. Mogłabym się w nie patrzeć godzinami. Naprawdę go kochałam. Uświadomiłam sobie to w tamtym momencie. Za każdym razem gdy go widziałam czułam się jak anioł, tak lekki. To nie zwykłe zauroczenie. Tak bardzo pragnęłam by czuł to samo...
        - Lisa ja... - zaczął niepewnie, zupełnie jakby się czegoś bał.
        - Co jest? - spytałam, rozbawiona jego miną i tonem głosu.  
       - Nie śmiej się ze mnie! - burknął, udając urażonego.
       Po chwili, gdy ja nie mogłam opanować śmiechu, złapał mnie w pasie i mocno trzymając, zaczął się kręcić. Krzyknęłam zaskoczona, a potem znów wychynęłam śmiechem.  To zaskakujące jak dobrze się przy nim czułam. Mogłabym zamknąć oczy i dać mu się prowadzić całe życie. Wiedziałam, że nie pozwoli zrobić mi krzywdy. Wiem, że to naiwne, ale ja właśnie tak się czułam.
        Gdy mnie postawił, nie panując na swoim ciałem, rzuciłam się mu na szyję. Niemalże czułam jego zaskoczenie na twarzy. Jednakże, wkrótce poczułam jego silne dłonie na swojej tali. Naprawdę byłam prze szczęśliwa  I trochę dziwnie się przy nim zachowuję... Jakbym nie była to ja...
        - Oh, Deidara! Tutaj jesteś, mogę z tobą chwilę porozmawiać? - i oczywiście ten moment musiała zepsuć ta flądra z tym swoim sztucznym uśmiechem na buzi. - Lisa, twój ojciec chce się z tobą widzieć. wszyscy goście już są zmęczeni, więc zaraz będą się żegnać. - kiwnęła głową.
       Westchnęłam i ruszyłam do budynku. We mnie kłębiła się złość, ale postanowiłam to zatuszować pod wyrazem obojętności, a nawet małym uśmiechem. I Namine miała rację, spora część gości miała zamiar nas opuścić, więc ja jako przykładna córeczka musiałam tam stać i tulić się do obcych ludzi. No dobra, kojarzyłam ich mniej więcej, ale i tak ich nie znałam...
        Po pół godzinie, gdy zostaliśmy praktycznie sami na sali, ojciec poszedł uzgadniać coś z kelnerem, Riruka rozmawiała z babcią, Kiriko wdała się w jakąś rozmowę z naszą kuzynką i skakały na balony. Śmiać mi się chciało, bo przecież ona taka zawsze poważna i cicha, a tutaj proszę, proszę...
       - Tej, śpiąca królewna! - zerknęłam na Tayuję. - Może być mi pomogła z tymi kartonami, co?
      Z westchnieniem wykonałam jej polecenie. Naprawdę nie miałam siły, ale czego nie robi się dla rodziców i przyjaciół, nie? Także zostałam załadowana pięcioma wcale nie lekkimi i nie małymi paczkami, prawdopodobnie były w nich prezenty, bo dosyć ładnie ozdobione. Ale pomijając ten fakt, ruszyłam na zewnątrz. Oczywiście, dawno mój pech nie dał o sobie znać i gdy patrzyłam jak ta pusta lala, czyli moja ciotka klei się do Deidary, zahaczyłam szpilką o kamień. Zaliczyłam piękne spotkanie z twardą ziemią przez co odniosłam wrażenie, że ona mnie nie lubi, ale mniejsza. I gdy tak próbowałam wyswobodzić się spod tych pudeł, usłyszałam krzyki. Wszyscy byli czymś przerażeni, a ja nic nie widziałam. Dopiero po jakimś czasie poczułam mocne uderzenie. Jęknęłam z bólu, a później zaczęło mi się kręcić w głowie.
       Ciemność.

~*~
 
       - Ale dlaczego ty mnie odrzucasz, czegoś mi brakuje? - spytała dosyć otwarcie.
      Zerknąłem na nią jak na idiotkę. Czy ona naprawdę uważa, że dla mnie liczy się tylko wygląd? No może i jest ładna, ale charakter ma paskudny, jakoś nie odniosłem do niej żadnych pozytywnych uczuć. Była zbyt nachalna, zachowywała się jak pusta nastolatka. Nie to co Lisa. To w niej się zakochałem, to na jej widok serce mi przyśpieszało, cieszyłem się za każdym razem gdy ją widziałem. I przed chwilą odniosłem wrażenie, że ona czuje to samo. Po południu będę musiał z nią porozmawiać.
       - Nie, nie o to chodzi. - odparłem. - Po prostu nie jesteś w moim typie.
       - Wolisz tą gówniarę przebrzydłą?! - jej twarz, nawet pod wielką warstwą tapety, zrobiła się cała czerwona. Dosłownie jak pomidor.
       - Przynajmniej jest milsza i inteligentniejsza od ciebie. - burknąłem i chciałem ją wyminąć.
       - Słabo mi... - jęknęła.
      Nie wiedziałem czy udaję, ale nagle zrobiła się jakaś blada, a potem osunęła się na ziemie. Chętnie bym ją tak zostawił, ale nie daj boże zabiłaby się waląc głową o krawężnik i mnie wsadziliby za nieumyślne spowodowanie śmierci czy coś. Więc ją złapałam, próbując ocucić. Kompletnie nie znałem się na pierwszej pomocy, ale po nie całej minucie, otworzyła oczy.  Jej wyraz nagle zmienił się na przerażony i krzyknęła, pokazując na plac przed salą.
       Zerknąłem tam i zauważyłem, Lisę, która walczy z jakimiś kartonami oraz nadjeżdżający samochód. Widać było, że wpadł w poślizg, nie zdąży wyhamować. Dostrzegłem jak przerażona Tayuya biegnie w jej kierunku, krzyczy. Zaraz za nią znalazł się pan Arisawa. Wszyscy wrzasnęli w momencie uderzenia. Czułem się tak sparaliżowany, że gdyby nie pociągnięcie ze strony Namine, stałbym tam.
      Gdy przybyliśmy na miejsce, odciągnąłem stamtąd płaczącą i trzęsącą się czerwonowłosą. Pan młody z szybkością światła, poodrzucał wszystkie przygniatające ją pudełka, a Namine dzwoniła na pogotowie. Kierowca z przerażeniem klęczał przy Lisie. Obok mnie pojawiła się też roztrzęsiona Kiriko i pani Riruka. Obydwie płakały, patrząc się na dziewczynę.
        Włosy miała w nieładzie, pokryte krwią, podobnie jak prawą część twarzy. Dziwnie wygięta ręka oraz noga. Miała zamknięte oczy, a cerę tak białą jak kartka. Myślałem, że zaraz wybuchnę. Jedyna myśl jaka krążyła mi po głowie to fakt, że już jej nigdy nie odzyskam, nie powiem jej co do niej czuję, nie przytulę. To było straszne.
       

    ~*~

   Ale dawno mnie tu nie było. Aż wstyd! No, ale cóż. Wena wróciła i dokończyłam ten rozdział. Nie jest on długi i jakościowo pewnie też nie najlepszy. W sumie trochę nawet bez sensu, ale podoba mi się jakoś końcówka. Szczególnie z punktu widzenia Deidary. Uwielbiam dramatyczne zakończenia, ale spokojnie. To jest przedostatnia notka tego opowiadania, jeszcze jedna.
   Ta wersja jest trochę inna niż zakładałam, ale bardziej mi się podoba. Tak jak wspominałam mam już dosyć full happy end'ów. Więc o taka tragedia. Muszę jeszcze rozważyć dwa scenariusze zakończenia. No, nic. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą nieobecność! 
    Postanowiłam, że będę tutaj zamieszczać jednopartówki czy ona-shoty. Jednak chciałabym prosić was o pewną pomoc. To ma być dla was, więc będę pisać to co chcecie. Więcej informacji w zakładce 'one-part' do której serdecznie zapraszam. Mam nadzieję, że wykażecie się inicjatywą i nie będzie tam świecić pustkami...