Po wzięciu gorącej kąpieli i założeniu na siebie starych, spranych dresów oraz przydużą koszulkę, która nie była w lepszym stanie niż reszta mojego wspaniałego ubioru, udałam się do kuchni. Zagotowałam mleko i nasypałam kilka łyżeczek kakao do sporego kubka. Z przygotowanym już napojem, udałam się do swojego pokoju i szybko wtuliłam się pod ciepłą pościel. Mrrr, lubię to.
Usiadłam po turecku i wziąwszy kilka łyków, zaczęłam rozmyślać. Nie wiedzieć czemu o czym bym nie pomyślała, ciągle pokazywał się Deidara. Ku mojemu zdziwieniu jakoś nie wywierało to na mnie negatywnego uczucia, lecz całkowicie przeciwnie. Czułam denerwujące ciepło w brzuchu. Można powiedzieć, że byłam w pewnym sensie na siebie zła. Nie lubię nowości i zmian...
Przeleciał mnie zimny dreszcz kiedy usłyszałam skrzypnięcie zamka. Od razu mój wyraz twarzy się zmienił. Z uśmiechu na wyraz jawnej irytacji. Chyba będę musiała się wyprowadzić. I to w tempie ekspresowym. Znam te panny zaledwie kilka godzin, a już chce mi się uciekać. No ładnie... Riruka miała rację.
Nagle coś przyszło mi do głowy. Wyciągnęłam telefon i wyszukałam numeru do przyjaciółki. Oczywiście, za nim ona odbierze minie kilka wieków, ale trudno. Będę ją męczyć, aż tu nie przylezie. Potrzebuję jej i to nawet bardzo.
Gdy odebrała, bardzo ucieszyła się i skorzystała z zaproszenia. W tle słyszałam niezadowolony głos jej brata, który wyraźnie nie był zachwycony pomysłem, że Tayuya gdzieś wychodzi. Nawet już chciałam zrezygnować i powiedzieć żeby została, ale ona wyraźnie chciała zrobić mu na przekór i oznajmiła, że będzie za dwadzieścia minut, po czym się rozłączyła.
Odłożyłam telefon na stolik i wzruszyłam ramionami. Uznałam, że wypadałoby zanieść ten pusty kubek, bo się jeszcze przyczepią, że nie sprzątam. I będą miały rację... Czyli jak najszybciej muszę temu zaradzić. W tym domu one nigdy nie będą miały rację, bynajmniej do mojej zajebistej osoby.
Szybko przemieściłam się do kuchni, byleby mnie nie zauważyły. O dziwo poszło mi to zaskakująco dobrze. Ale niestety zostałam przyłapana w drodze powrotnej przez moją macochę. Chciała coś powiedzieć, ale wtedy przyszedł ten wielki, tłusty babsztyl i z nonszalancją położyła sobie ręce na biodrach, patrząc na moją leżącą na kanapie siostrę.
- I gdzie my mamy niby usiąść? - jęknęła.
- Na przykład na tej wielkiej dupie. - burknęła Kiriko, a ja parsknęłam pod nosem.
- Za grosz kultury! Jak ty się dziecko odzywasz? Nie wstyd ci tak mówić do mnie? - wrzasnęła oburzona.
- Jakoś nie za specjalnie. - odpowiedziała, ziewając. - Przestań truć i zobacz w słowniku definicję słowa kultura, bo chyba jej nie znasz. - dodała i podeszła do mnie.
Zmierzyłam ją pytającym wzrokiem. To dopiero czwarty raz gdzie ona tak reaguje. Czyli, sumując te kobiety doprowadziły jej system nerwowy do chwiejności. A mi się to przez piętnaście lat nie udało! A te w kilka godzin... Zaczynam być zazdrosna i to nawet bardzo...
- Mam nadzieję, że odziedziczyły to po matce. - dodała Namine, poprawiając kreację. - Bo jeżeli po ojcu, to lepiej byś się z nim nie wiązała na całe życie. Na głowę ci wejdą, siostrzyczko.
- Obecnie to wy jej wchodzicie. - dodałam pod nosem.
Kilka sekund później usłyszałam dźwięk silnika, a następnie dzwonek do drzwi. Zamrugałam kilka krotne, nie przypominając sobie, by Tayuya miała prawo jazdy na motor. Ale po chwili uświadomiłam sobie, że pewnie któryś z ich grupy musiał ją podwieźć. Szybko podbiegłam do drzwi, gdy dotarł do mnie kolejny fakt. Ona stoi na deszczu.
Gdy otworzyłam drzwi doznałam lekkiego szoku. Przede mną, jak się spodziewałam, stała czerwonowłosa dziewczyna jak zwykle ubrana w czarne spodnie, glany, koszulkę z czaszką i skórzaną kurtkę. Po jej minie można było od razu zgadnąć, że nie pała zbytnią radością i entuzjazmem. Czyli jak zwykle. Co mnie jednak zaciekawiło był chłopak stojący obok niej. A otóż to Deidara, który był ubrany bardzo podobnie do dziewczyny. Zdziwiona wpuściłam ich do środka.
- Ja tutaj robię za przyzwoitkę. - powiedział beznamiętnie.
- Aha, dobrze. - odpowiedziałam lekko zmieszana. - Coś do picia? Kawy, herbaty?
- Kawę. - odparła momentalnie Tayuya, a Dei przytaknął. - Pije taką samą jak ja. Czarna i cukier.
Przytaknęłam i udałam się w kierunku kuchni. Obydwoje podreptali za mną, siadając na krzesłach barowych. Ja w spokoju parzyłam kawę, chociaż kontem oka widziałam jak Tayuya z zaciekawieniem przygląda się naszym gościom, zresztą blondyn również.
- Lisa, co to za manekiny tam siedzą? - spytała Oshima, gdy podsuwałam im kawę.
- To rodzina Riruki. - odparłam szeptem. - Deidarze o nich już mówiłam, są nieźle walnięte. - na te słowa cała nasz trójka parsknęła śmiechem, co nie uszło uwadze innym.
- To tak nie ładnie przy innych szeptać. Chodźcie do nas. - zawołała Namine ze sztucznym uśmiechem.
Spojrzeliśmy po sobie, a później z wielką niechęcią skorzystaliśmy z zaproszenia. Usiedliśmy na materiałowych pufach, które znajdowały się na przeciwko sofy, gdzie siedziały dwa straszydła. Moja siostra rozłożyła się na podłodze, a Riruka siedziała jak na gwoździach, zajmując fotel.
Zapanowała niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerywać, mimo że wszystkim ciążyła. Ja i Kiriko widziałyśmy czym to się może skończyć, więc czekałyśmy na ruch pozostałych. Oczywiście przez najbliższe dziesięć minut każdy gapił się na siebie i słychać było tylko tykanie zegara. Denerwować mnie powoli z to w jaki sposób ta Namine patrzy się na Deidarę. Jakby chciała go posypać czekoladą i zjeść. Poczułam dziwne ukłucie w okolicach żołądka, ale nie pokazywałam tego po sobie. Chociaż Tayuya sobie lepiej nie radziła. Cały czas była na muszce staruszki, która mierzyła ją nawet nie mrugając. Boże, monstrum.
- Szatan. - burknęła ochryple okularnica, głaszcząc pieska.
- Co proszę? - warknęła czerwonowłosa.
No no, wyczuwam ostrą wymianę zdań...
- Jak ci tak nie wstyd? - kontynuowała. - Przecież trzeba wezwać egzorcystę. A co na to twoja mama, tata? Oni pozwalają ci jeść koty i wałęsać się w nocy po cmentarzu odprawiając jakieś dziwaczne rytuały? - fuknęła, aż jej okulary spadły.
- Komizm! - odpowiedziała, po czym wybuchnęła nieopanowanym śmiechem. - Nie no, babcia jesteś po prostu zajebista! - dodała kiedy już się z lekka opanowała. - Uwielbiam cię.
- Riruka, masz numer do księdza? - krzyknęła przestraszona babcia. - I do tego lesbijka!
- Mam słabość do tłuszczu i zmarszczek. - zripostowała z chytrym uśmieszkiem, puszczając jej perskie oczko.
- Chyba dostanę zawału, co za dziecko! Takich powinni zamykać! Mam nadzieję, że przynajmniej zachowałaś swoją czystość, chociaż to graniczy z cudem! - złapała się za serce i poprawiła włosy.
- Niestety nie wiedziałam, że istnieje taki cud jak pani i nie zachowałam cnoty. - udała skrzywdzoną, patrząc na nas porozumiewawczo. Widać, że dobrze się bawi. - Ku mojej boleści muszę stwierdzić, że pani się spóźniła. Nie mogę zostawić Lisy i Deia, ponieważ w łóżku to z nich prawdziwe bestie, a to lubię. - na twe słowa, razem z blondynem zakrztusiliśmy się kawą, co reszta skomentowała pytającym lub zaszokowanym wzrokiem. No może oprócz mojego małego klona, który tarzał się po podłodze ze śmiechu. Jeszcze się udusi...
- Nie jesteś prawiczkiem? - zapytała rozżalona Namine, a Dei zaliczył zgon.
- Dobra, starczy tego. - wstałam i spojrzałam na tą dwójkę. - Idziemy do mnie.
Posłusznie wstali, choć blondyn potrzebował naszej pomocy, gdyż dalej miał problem z wyjściem z szoku, co nawet było zabawne, gdyby nie fakt, że przy jego podnoszeniu przygwoździł mnie i Tayuyę do podłogi, co niezbyt było przyjemne.
Jednak w końcu udało się go postawić na nogi, a on sam się opanował. Oczywiście zdarzyło się kilka bliskich spotkań ze ścianami czy ze stolikiem, ale to było do przywidzenia. Gdy dotarliśmy do pokoju ogarnęła nas nieopanowana chęć śmiania się i turlania po podłodze. Musiałam przyznać, że to było całkiem niezłe.
- Coś mi się zdaje, że będę u ciebie dość częstym gościem. - zaznaczyła w końcu ruda.
- Mam się z tego cieszyć? - uśmiechnęłam się, a ona zmroziła mnie wzrokiem.
- Ale, że wiedziała, że jestem chłopakiem... Jestem pewien podziwu. - zaczął blondyn, a my się z nim zgodziłyśmy.
Do dosyć późnej pory rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Musiałam przyznać, że coraz lepiej czułam się w obecności Deidary, co przez pewien czas napawało mnie lekkim lękiem, ale później to zignorowałam. Coraz częściej przyłapywałam go na gapieniu się na mnie, a później się uśmiechał i raz nawet zarumienił. Wyglądał wtedy naprawdę słodko. Nie, zaraz, zaraz o czym ja myślę?
Około dwudziestej trzeciej do blondyna zadzwonił telefon. Najwyraźniej był to Yahiko, który kazał już wracać z jego siostrą do domu, na co ta zareagowała dość nerwowo, ale po kilkuminutowym marudzeniu, zgodziła się. Na pożegnanie oczywiście się uściskaliśmy. Niby nic dziwnego, ale jak Dei mnie objął poczułam przyjemne ciepło i szybko bijące serce. Nie wiedziałam co to oznacza i co robić w takiej sytuacji, więc najnormalniej to zignorowałam.
Odprowadziłam ich, ale poczułam dziwny smutek. Matko, co się dzieje ze mną? Ostatnio jakaś dziwna jestem i nie panuję nad swoimi myślami i organizmem. I do cholery, czemu ja o nim myślę? To jakieś chore jest. Chyba muszę odpocząć czy coś w tym stylu, bo nie jestem sobą i to od dłuższego czasu.
Jak na złość zmuszono mnie do wspólnego oglądania jakiegoś szajsu zwanego romansem. Obszyte to było badziewiem, aż się niedobrze robi. I jak można być tak głupim? I tak wiadomo, że alko któreś z nich umrze, a drugie albo się z tym pogodzi, ewentualnie popełni samobójstwo, lub po prostu będzie Happy end. Nie można silić się na coś innego. Po prostu głupi, romantyczny wyciskacz łez. Jakby nie było nad czym płakać. Świat głoduje, zwierzęta się wyrzuca lub nad nimi znęca, wirusy szaleją, Afryka jest biedna, zagrożenia astronomiczne, trzeba uwolnić orkę i delfiny czy coś tam jeszcze. Ale nie, przecież ważniejsze jest to, że jakiś tam facet nie dał róży tylko tulipana na przeprosiny i jak poszedł wymienić to go tramwaj potrącił... Ten świat się kończy, albo nisko upada...
Z nudów prawie przysypiałam, a w mojej głowie ni z gruszki ni z pietruszki pojawił się Deidara. Już nawet nie miałam siły odganiać tych myśli. Pojawiały się różne obrazy, a nawet z kilka było ze mną. Razem, przytuleni. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale i poczułam, że serce mi przyśpiesza, a ja sama się peszę. Co za ironia... O czym ja myślę?
Ze znudzeniem zaczęłam obserwować jak rozryczana Namine i babcia wkładają jakąś płytę. Jak się okazało to kolejna część tego badziewia. I jeszcze nie mogę iść się położyć, tylko to oglądać, ponieważ "trzeba się zapoznać". No myślałam, że im trzasnę...
- Ile części tego badziewia jest? - spytałam śpiąco.
- Badziewia?! - krzyknęła czarnowłosa ze złością. - To najlepszy dramat romantyczny jaki kiedykolwiek powstał. Jesteś za młoda i nie rozumiesz bólu jaki niesie za sobą zakazana miłość.
- To o zakazanej miłości jest ten film? - byłam tym co najmniej zdziwiona. - No mniejsza i tak nie oglądam tego badziewia. - uśmiechnęłam się, akcentując ostatni wyraz. - A więc ile tego jeszcze?
- Brak poszanowania dla tragedii, jeszcze trzy części i dzisiaj je obejrzymy. - zaznaczyła z uśmiechem.
Jęknęłam i palnęłam się w czoło, po czym coś mnie olśniło. Przeprosiłam grzecznie pod pretekstem udania się do łazienki , ale oczywiście to stare próchno poszło ze mną. Warknęłam i weszłam do pomieszczenia. Znalazłam moją torebkę i spakowałam w nią piżamę, szczoteczkę do zębów, szczotkę oraz czystą bieliznę, po czym wyślizgnęłam się przez okno. Z zadowoleniem pobiegłam na zachód i wyjęłam telefon. Trzeba komuś pobudkę o drugiej zrobić.
~ Hallo? - usłyszałam zmęczony głos.
- Siema Sasuke. - odpowiedziałam zadowolona.
~ Lisa, wiesz która jest godzina? - warknął zły. - Czego chcesz?
- Za trzy minuty będę pod twoim domem. Mogę u ciebie przenocować, nie? - spytałam niezwykle słodkim głosem. - Proszę, mam istne piekło w domu.
~ Zadowolisz się materacem, czy chcesz spać na kanapie? - spytał z irytacją.
- Może być materac. - odparłam.
~ Jasne, już schodzę. Tylko bądź cicho. - dodał i się rozłączył.
Wydałam z siebie pomruk zadowolenia i przyśpieszyłam. Jak dotarłam młody Uchiha stał w drzwiach ze zmęczonym wyrazem twarzy i potarganymi włosami. Zaśmiałam się pod nosem, ale odmówiłam sobie komentarza, jeszcze by mnie wyrzucił. A tak to grzecznie zaprosił mnie do domu i polecił udać się za nim do jego pokoju, ponieważ tam miałam spać. Nie powiem byłam trochę zdziwiona, ale znając go nic zboczonego nie zrobi, mogłam być tego pewna.
Pokazał mi jeszcze drzwi do łazienki, gdzie mogłam się spokojnie przebrać, a po chwili weszłam do pokoju. Jak się okazało, nie byłam tam jedynym gościem. Zauważyłam tam jeszcze blond czuprynę, co oznaczało, że nocował u niego Uzumaki. Jak zwykle spał sobie smacznie, nie wiedząc co dookoła się dzieje. Może jakiś fajny rysunek na twarzy by się przydał?
Sasuke był już kompletnie rozbudzony, więc trochę pogadaliśmy. Wygrali zawody i to z ogromną przewagą, aż trzydziestu punktów. Przyznał, że było dość cicho i spokojnie bez Inuzuki, a Naruto nie miał się z kim wygłupiać i kłócić. Ogólnie nie na rękę było im stracić takiego rozgrywającego.
Chyba dopiero o godzinie czwartej położyliśmy się spać. Zasnęłam niemal natychmiastowo. I zgadnijcie co mi się śniło! Tak, macie rację. To był Deidara. Nie pamiętam co dokładnie tam się działo, ale wiem, że tam był. Ku mojemu zaskoczeniu przez to obudziłam się z wielkim bananem na twarzy. Sama byłam zaskoczona ty, ale jakoś nie chciałam się wielce mądrzyć.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam, że brakuje tutaj bruneta. Wygramoliłam się z mojego posłania i udałam się do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności po czym szybko się ubrałam. Nie wiedziałam co mam ze sobą począć, więc poszłam poszukać zguby.
Jak się okazało Uchiha był w kuchni i najwyraźniej przygotowywał śniadanie. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam bliżej, bacznie obserwując moje kolegę. Widać było, że lekko się speszył, ale dalej udawał, że to kanapki poświęcając jego całą uwagę, bądź przyrządzana sałatka.
- No, no. - zaczęłam w końcu. - Odkrywam twoje talenty. - zaśmiałam się.
- Jest ich wiele. - odparł bez większego namysłu.
- Doprawdy? - wyszczerzyłam się zaczepnie, a on skomentował to tylko spojrzeniem pełnym irytacji. - A tak zbaczając z tematy... czemu Uzumaki u ciebie spał?- spytałam i zabrałam mu jedną kanapkę. - Dobra.
- Dzięki. - odpowiedział. - Śpi, bo idiota kluczy zapomniał, a jego rodzice wyjechali gdzieś tam, a wujek oczywiście zmył się na kilka dni. - odpowiedział.
- Co za głąb. - skomentowałam, a Sasuke uśmiechnął się pod nosem.
- To idź go obudź. - polecił, a ja niepewnie przytaknęłam.
Czemu on się tak uśmiechał? Co sobie myśli, że nie dam rady czy jak? No nie doczekanie jego! Jeszcze mu pokarzę i zniszczę ten uśmieszek! O tak, takie mam plany.
Weszłam z pełnym zapałem do pokoju i od razu zaczęłam szarpać blondyna. Niestety żadnej reakcji. Westchnęłam i zaczęłam mu krzyczeć do ucha. I to również się nie zdało. Uderzyłam go w pierś, a ten tylko machnął ręką jak na muchę. Potem jeszcze jakieś pięć niezawodnych sposobów i wszystko na nic. Już chyba wiem dlaczego ten palant się tak śmiał... Ale jeszcze zostały mi trzy pomysły. Bicie książkami, skakanie po nim i oblanie wodą. Co by tu wybrać?
Ostatecznie postawiłam na skakanie. Niepewnie weszłam mu na plecy i zaczęłam chodził, lekko kopać jego całe ciało, ale i to na nic. Czy ja go muszę w krocze uderzyć czy co? No na pewno nie. Więc zostaje tylko woda. Znalazłam jakiś pusty wazon i szybko udałam się do łazienki w celu napełniania naczynia, a później już tylko cel do realizowania. Wylałam mu lodowatą ciecz na twarz, a ten tylko się skrzywił. Nie no... serio? Przecież go nie zniszczę książek Sasuke. Chyba się poddam.
Z grymasem niezadowolenia, udałam się do kuchni. Od razu Uchiha zaczął się śmiać jak idiota, a ja tylko wytknęłam mu język i kazałam by pokazał mi ten jego "niezawodny sposób". Obserwowałam jak odchrząka, co mogło znaczyć, że zaraz będzie się drzeć, a potem jak podchodzi do schodów.
- Naruto, ty młotku! Ciepły, podwójny ramen na stole! - krzyknął, a ja palnęłam się w czoło. Czemu ja o tym nie pomyślałam? Idiotka ze mnie.
Chłopak zjawił się po niespełna minucie z uśmiechem na twarzy. Dopiero po jakimś czasie zaczął marudzić na temat obolałego organizmu i kilka siniaków, a potem wypytywał się o przyczyny mokrych włosów i koszulki, co oczywiście pozostawiliśmy bez komentarza. Jaszcze mu się spowiadać będę, no niech sobie nie wyobraża. Trzeba było się obudzić.
Później czas spędziliśmy na rozmowach i jedzeniu śniadania, które przygotował Sasuke. Okazało się bardzo dobre, przez co Naruto śmiał się, że mógłby robić mu kanapki do szkoły. A potem z tego wszczęła się kłótnia, a ja to wszystko nagrałam na telefon. Może mi się do czegoś to przydać.
Następnie graliśmy w jakieś gry na konsoli. Nawet fajne, ale tylko raz wygrałam i nawet nie wiedziałam jak. Cieszyłam się, że nie muszę wracać do domu. Tam czeka mnie niezła kłótnia czy coś. No jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy... Ale dopiero wieczorem wrócę. Więc sobie jeszcze poczekają.
Liczę, że w końcu w zakładce "pomysły" pojawi się wasza inwencja twórcza.
Chciałbym również poinformować, że postanowiłam usunąć Nową Kronikę Woli Ognia. Napawa mnie zdenerwowaniem i wielkim leniem. Raczej wątpię, że pojawi się tak kiedykolwiek notka, więc lepiej usunąć to, nie? Może za jakiś czas będę miała inny pomysł na bloga. Na razie będę prowadzić tylko ten.
A właśnie, zanim zapomnę... Z jaką parą chcielibyście one-shota? I może o jakiej tematyce? 10 mam urodziny i chciałabym z tej okazji coś dodać... Ale nie mogę zdecydować się na konkretną parę....
Liczę na wasze komentarze!
Usiadłam po turecku i wziąwszy kilka łyków, zaczęłam rozmyślać. Nie wiedzieć czemu o czym bym nie pomyślała, ciągle pokazywał się Deidara. Ku mojemu zdziwieniu jakoś nie wywierało to na mnie negatywnego uczucia, lecz całkowicie przeciwnie. Czułam denerwujące ciepło w brzuchu. Można powiedzieć, że byłam w pewnym sensie na siebie zła. Nie lubię nowości i zmian...
Przeleciał mnie zimny dreszcz kiedy usłyszałam skrzypnięcie zamka. Od razu mój wyraz twarzy się zmienił. Z uśmiechu na wyraz jawnej irytacji. Chyba będę musiała się wyprowadzić. I to w tempie ekspresowym. Znam te panny zaledwie kilka godzin, a już chce mi się uciekać. No ładnie... Riruka miała rację.
Nagle coś przyszło mi do głowy. Wyciągnęłam telefon i wyszukałam numeru do przyjaciółki. Oczywiście, za nim ona odbierze minie kilka wieków, ale trudno. Będę ją męczyć, aż tu nie przylezie. Potrzebuję jej i to nawet bardzo.
Gdy odebrała, bardzo ucieszyła się i skorzystała z zaproszenia. W tle słyszałam niezadowolony głos jej brata, który wyraźnie nie był zachwycony pomysłem, że Tayuya gdzieś wychodzi. Nawet już chciałam zrezygnować i powiedzieć żeby została, ale ona wyraźnie chciała zrobić mu na przekór i oznajmiła, że będzie za dwadzieścia minut, po czym się rozłączyła.
Odłożyłam telefon na stolik i wzruszyłam ramionami. Uznałam, że wypadałoby zanieść ten pusty kubek, bo się jeszcze przyczepią, że nie sprzątam. I będą miały rację... Czyli jak najszybciej muszę temu zaradzić. W tym domu one nigdy nie będą miały rację, bynajmniej do mojej zajebistej osoby.
Szybko przemieściłam się do kuchni, byleby mnie nie zauważyły. O dziwo poszło mi to zaskakująco dobrze. Ale niestety zostałam przyłapana w drodze powrotnej przez moją macochę. Chciała coś powiedzieć, ale wtedy przyszedł ten wielki, tłusty babsztyl i z nonszalancją położyła sobie ręce na biodrach, patrząc na moją leżącą na kanapie siostrę.
- I gdzie my mamy niby usiąść? - jęknęła.
- Na przykład na tej wielkiej dupie. - burknęła Kiriko, a ja parsknęłam pod nosem.
- Za grosz kultury! Jak ty się dziecko odzywasz? Nie wstyd ci tak mówić do mnie? - wrzasnęła oburzona.
- Jakoś nie za specjalnie. - odpowiedziała, ziewając. - Przestań truć i zobacz w słowniku definicję słowa kultura, bo chyba jej nie znasz. - dodała i podeszła do mnie.
Zmierzyłam ją pytającym wzrokiem. To dopiero czwarty raz gdzie ona tak reaguje. Czyli, sumując te kobiety doprowadziły jej system nerwowy do chwiejności. A mi się to przez piętnaście lat nie udało! A te w kilka godzin... Zaczynam być zazdrosna i to nawet bardzo...
- Mam nadzieję, że odziedziczyły to po matce. - dodała Namine, poprawiając kreację. - Bo jeżeli po ojcu, to lepiej byś się z nim nie wiązała na całe życie. Na głowę ci wejdą, siostrzyczko.
- Obecnie to wy jej wchodzicie. - dodałam pod nosem.
Kilka sekund później usłyszałam dźwięk silnika, a następnie dzwonek do drzwi. Zamrugałam kilka krotne, nie przypominając sobie, by Tayuya miała prawo jazdy na motor. Ale po chwili uświadomiłam sobie, że pewnie któryś z ich grupy musiał ją podwieźć. Szybko podbiegłam do drzwi, gdy dotarł do mnie kolejny fakt. Ona stoi na deszczu.
Gdy otworzyłam drzwi doznałam lekkiego szoku. Przede mną, jak się spodziewałam, stała czerwonowłosa dziewczyna jak zwykle ubrana w czarne spodnie, glany, koszulkę z czaszką i skórzaną kurtkę. Po jej minie można było od razu zgadnąć, że nie pała zbytnią radością i entuzjazmem. Czyli jak zwykle. Co mnie jednak zaciekawiło był chłopak stojący obok niej. A otóż to Deidara, który był ubrany bardzo podobnie do dziewczyny. Zdziwiona wpuściłam ich do środka.
- Ja tutaj robię za przyzwoitkę. - powiedział beznamiętnie.
- Aha, dobrze. - odpowiedziałam lekko zmieszana. - Coś do picia? Kawy, herbaty?
- Kawę. - odparła momentalnie Tayuya, a Dei przytaknął. - Pije taką samą jak ja. Czarna i cukier.
Przytaknęłam i udałam się w kierunku kuchni. Obydwoje podreptali za mną, siadając na krzesłach barowych. Ja w spokoju parzyłam kawę, chociaż kontem oka widziałam jak Tayuya z zaciekawieniem przygląda się naszym gościom, zresztą blondyn również.
- Lisa, co to za manekiny tam siedzą? - spytała Oshima, gdy podsuwałam im kawę.
- To rodzina Riruki. - odparłam szeptem. - Deidarze o nich już mówiłam, są nieźle walnięte. - na te słowa cała nasz trójka parsknęła śmiechem, co nie uszło uwadze innym.
- To tak nie ładnie przy innych szeptać. Chodźcie do nas. - zawołała Namine ze sztucznym uśmiechem.
Spojrzeliśmy po sobie, a później z wielką niechęcią skorzystaliśmy z zaproszenia. Usiedliśmy na materiałowych pufach, które znajdowały się na przeciwko sofy, gdzie siedziały dwa straszydła. Moja siostra rozłożyła się na podłodze, a Riruka siedziała jak na gwoździach, zajmując fotel.
Zapanowała niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerywać, mimo że wszystkim ciążyła. Ja i Kiriko widziałyśmy czym to się może skończyć, więc czekałyśmy na ruch pozostałych. Oczywiście przez najbliższe dziesięć minut każdy gapił się na siebie i słychać było tylko tykanie zegara. Denerwować mnie powoli z to w jaki sposób ta Namine patrzy się na Deidarę. Jakby chciała go posypać czekoladą i zjeść. Poczułam dziwne ukłucie w okolicach żołądka, ale nie pokazywałam tego po sobie. Chociaż Tayuya sobie lepiej nie radziła. Cały czas była na muszce staruszki, która mierzyła ją nawet nie mrugając. Boże, monstrum.
- Szatan. - burknęła ochryple okularnica, głaszcząc pieska.
- Co proszę? - warknęła czerwonowłosa.
No no, wyczuwam ostrą wymianę zdań...
- Jak ci tak nie wstyd? - kontynuowała. - Przecież trzeba wezwać egzorcystę. A co na to twoja mama, tata? Oni pozwalają ci jeść koty i wałęsać się w nocy po cmentarzu odprawiając jakieś dziwaczne rytuały? - fuknęła, aż jej okulary spadły.
- Komizm! - odpowiedziała, po czym wybuchnęła nieopanowanym śmiechem. - Nie no, babcia jesteś po prostu zajebista! - dodała kiedy już się z lekka opanowała. - Uwielbiam cię.
- Riruka, masz numer do księdza? - krzyknęła przestraszona babcia. - I do tego lesbijka!
- Mam słabość do tłuszczu i zmarszczek. - zripostowała z chytrym uśmieszkiem, puszczając jej perskie oczko.
- Chyba dostanę zawału, co za dziecko! Takich powinni zamykać! Mam nadzieję, że przynajmniej zachowałaś swoją czystość, chociaż to graniczy z cudem! - złapała się za serce i poprawiła włosy.
- Niestety nie wiedziałam, że istnieje taki cud jak pani i nie zachowałam cnoty. - udała skrzywdzoną, patrząc na nas porozumiewawczo. Widać, że dobrze się bawi. - Ku mojej boleści muszę stwierdzić, że pani się spóźniła. Nie mogę zostawić Lisy i Deia, ponieważ w łóżku to z nich prawdziwe bestie, a to lubię. - na twe słowa, razem z blondynem zakrztusiliśmy się kawą, co reszta skomentowała pytającym lub zaszokowanym wzrokiem. No może oprócz mojego małego klona, który tarzał się po podłodze ze śmiechu. Jeszcze się udusi...
- Nie jesteś prawiczkiem? - zapytała rozżalona Namine, a Dei zaliczył zgon.
- Dobra, starczy tego. - wstałam i spojrzałam na tą dwójkę. - Idziemy do mnie.
Posłusznie wstali, choć blondyn potrzebował naszej pomocy, gdyż dalej miał problem z wyjściem z szoku, co nawet było zabawne, gdyby nie fakt, że przy jego podnoszeniu przygwoździł mnie i Tayuyę do podłogi, co niezbyt było przyjemne.
Jednak w końcu udało się go postawić na nogi, a on sam się opanował. Oczywiście zdarzyło się kilka bliskich spotkań ze ścianami czy ze stolikiem, ale to było do przywidzenia. Gdy dotarliśmy do pokoju ogarnęła nas nieopanowana chęć śmiania się i turlania po podłodze. Musiałam przyznać, że to było całkiem niezłe.
- Coś mi się zdaje, że będę u ciebie dość częstym gościem. - zaznaczyła w końcu ruda.
- Mam się z tego cieszyć? - uśmiechnęłam się, a ona zmroziła mnie wzrokiem.
- Ale, że wiedziała, że jestem chłopakiem... Jestem pewien podziwu. - zaczął blondyn, a my się z nim zgodziłyśmy.
Do dosyć późnej pory rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Musiałam przyznać, że coraz lepiej czułam się w obecności Deidary, co przez pewien czas napawało mnie lekkim lękiem, ale później to zignorowałam. Coraz częściej przyłapywałam go na gapieniu się na mnie, a później się uśmiechał i raz nawet zarumienił. Wyglądał wtedy naprawdę słodko. Nie, zaraz, zaraz o czym ja myślę?
Około dwudziestej trzeciej do blondyna zadzwonił telefon. Najwyraźniej był to Yahiko, który kazał już wracać z jego siostrą do domu, na co ta zareagowała dość nerwowo, ale po kilkuminutowym marudzeniu, zgodziła się. Na pożegnanie oczywiście się uściskaliśmy. Niby nic dziwnego, ale jak Dei mnie objął poczułam przyjemne ciepło i szybko bijące serce. Nie wiedziałam co to oznacza i co robić w takiej sytuacji, więc najnormalniej to zignorowałam.
Odprowadziłam ich, ale poczułam dziwny smutek. Matko, co się dzieje ze mną? Ostatnio jakaś dziwna jestem i nie panuję nad swoimi myślami i organizmem. I do cholery, czemu ja o nim myślę? To jakieś chore jest. Chyba muszę odpocząć czy coś w tym stylu, bo nie jestem sobą i to od dłuższego czasu.
Jak na złość zmuszono mnie do wspólnego oglądania jakiegoś szajsu zwanego romansem. Obszyte to było badziewiem, aż się niedobrze robi. I jak można być tak głupim? I tak wiadomo, że alko któreś z nich umrze, a drugie albo się z tym pogodzi, ewentualnie popełni samobójstwo, lub po prostu będzie Happy end. Nie można silić się na coś innego. Po prostu głupi, romantyczny wyciskacz łez. Jakby nie było nad czym płakać. Świat głoduje, zwierzęta się wyrzuca lub nad nimi znęca, wirusy szaleją, Afryka jest biedna, zagrożenia astronomiczne, trzeba uwolnić orkę i delfiny czy coś tam jeszcze. Ale nie, przecież ważniejsze jest to, że jakiś tam facet nie dał róży tylko tulipana na przeprosiny i jak poszedł wymienić to go tramwaj potrącił... Ten świat się kończy, albo nisko upada...
Z nudów prawie przysypiałam, a w mojej głowie ni z gruszki ni z pietruszki pojawił się Deidara. Już nawet nie miałam siły odganiać tych myśli. Pojawiały się różne obrazy, a nawet z kilka było ze mną. Razem, przytuleni. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale i poczułam, że serce mi przyśpiesza, a ja sama się peszę. Co za ironia... O czym ja myślę?
Ze znudzeniem zaczęłam obserwować jak rozryczana Namine i babcia wkładają jakąś płytę. Jak się okazało to kolejna część tego badziewia. I jeszcze nie mogę iść się położyć, tylko to oglądać, ponieważ "trzeba się zapoznać". No myślałam, że im trzasnę...
- Ile części tego badziewia jest? - spytałam śpiąco.
- Badziewia?! - krzyknęła czarnowłosa ze złością. - To najlepszy dramat romantyczny jaki kiedykolwiek powstał. Jesteś za młoda i nie rozumiesz bólu jaki niesie za sobą zakazana miłość.
- To o zakazanej miłości jest ten film? - byłam tym co najmniej zdziwiona. - No mniejsza i tak nie oglądam tego badziewia. - uśmiechnęłam się, akcentując ostatni wyraz. - A więc ile tego jeszcze?
- Brak poszanowania dla tragedii, jeszcze trzy części i dzisiaj je obejrzymy. - zaznaczyła z uśmiechem.
Jęknęłam i palnęłam się w czoło, po czym coś mnie olśniło. Przeprosiłam grzecznie pod pretekstem udania się do łazienki , ale oczywiście to stare próchno poszło ze mną. Warknęłam i weszłam do pomieszczenia. Znalazłam moją torebkę i spakowałam w nią piżamę, szczoteczkę do zębów, szczotkę oraz czystą bieliznę, po czym wyślizgnęłam się przez okno. Z zadowoleniem pobiegłam na zachód i wyjęłam telefon. Trzeba komuś pobudkę o drugiej zrobić.
~ Hallo? - usłyszałam zmęczony głos.
- Siema Sasuke. - odpowiedziałam zadowolona.
~ Lisa, wiesz która jest godzina? - warknął zły. - Czego chcesz?
- Za trzy minuty będę pod twoim domem. Mogę u ciebie przenocować, nie? - spytałam niezwykle słodkim głosem. - Proszę, mam istne piekło w domu.
~ Zadowolisz się materacem, czy chcesz spać na kanapie? - spytał z irytacją.
- Może być materac. - odparłam.
~ Jasne, już schodzę. Tylko bądź cicho. - dodał i się rozłączył.
Wydałam z siebie pomruk zadowolenia i przyśpieszyłam. Jak dotarłam młody Uchiha stał w drzwiach ze zmęczonym wyrazem twarzy i potarganymi włosami. Zaśmiałam się pod nosem, ale odmówiłam sobie komentarza, jeszcze by mnie wyrzucił. A tak to grzecznie zaprosił mnie do domu i polecił udać się za nim do jego pokoju, ponieważ tam miałam spać. Nie powiem byłam trochę zdziwiona, ale znając go nic zboczonego nie zrobi, mogłam być tego pewna.
Pokazał mi jeszcze drzwi do łazienki, gdzie mogłam się spokojnie przebrać, a po chwili weszłam do pokoju. Jak się okazało, nie byłam tam jedynym gościem. Zauważyłam tam jeszcze blond czuprynę, co oznaczało, że nocował u niego Uzumaki. Jak zwykle spał sobie smacznie, nie wiedząc co dookoła się dzieje. Może jakiś fajny rysunek na twarzy by się przydał?
Sasuke był już kompletnie rozbudzony, więc trochę pogadaliśmy. Wygrali zawody i to z ogromną przewagą, aż trzydziestu punktów. Przyznał, że było dość cicho i spokojnie bez Inuzuki, a Naruto nie miał się z kim wygłupiać i kłócić. Ogólnie nie na rękę było im stracić takiego rozgrywającego.
Chyba dopiero o godzinie czwartej położyliśmy się spać. Zasnęłam niemal natychmiastowo. I zgadnijcie co mi się śniło! Tak, macie rację. To był Deidara. Nie pamiętam co dokładnie tam się działo, ale wiem, że tam był. Ku mojemu zaskoczeniu przez to obudziłam się z wielkim bananem na twarzy. Sama byłam zaskoczona ty, ale jakoś nie chciałam się wielce mądrzyć.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam, że brakuje tutaj bruneta. Wygramoliłam się z mojego posłania i udałam się do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności po czym szybko się ubrałam. Nie wiedziałam co mam ze sobą począć, więc poszłam poszukać zguby.
Jak się okazało Uchiha był w kuchni i najwyraźniej przygotowywał śniadanie. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam bliżej, bacznie obserwując moje kolegę. Widać było, że lekko się speszył, ale dalej udawał, że to kanapki poświęcając jego całą uwagę, bądź przyrządzana sałatka.
- No, no. - zaczęłam w końcu. - Odkrywam twoje talenty. - zaśmiałam się.
- Jest ich wiele. - odparł bez większego namysłu.
- Doprawdy? - wyszczerzyłam się zaczepnie, a on skomentował to tylko spojrzeniem pełnym irytacji. - A tak zbaczając z tematy... czemu Uzumaki u ciebie spał?- spytałam i zabrałam mu jedną kanapkę. - Dobra.
- Dzięki. - odpowiedział. - Śpi, bo idiota kluczy zapomniał, a jego rodzice wyjechali gdzieś tam, a wujek oczywiście zmył się na kilka dni. - odpowiedział.
- Co za głąb. - skomentowałam, a Sasuke uśmiechnął się pod nosem.
- To idź go obudź. - polecił, a ja niepewnie przytaknęłam.
Czemu on się tak uśmiechał? Co sobie myśli, że nie dam rady czy jak? No nie doczekanie jego! Jeszcze mu pokarzę i zniszczę ten uśmieszek! O tak, takie mam plany.
Weszłam z pełnym zapałem do pokoju i od razu zaczęłam szarpać blondyna. Niestety żadnej reakcji. Westchnęłam i zaczęłam mu krzyczeć do ucha. I to również się nie zdało. Uderzyłam go w pierś, a ten tylko machnął ręką jak na muchę. Potem jeszcze jakieś pięć niezawodnych sposobów i wszystko na nic. Już chyba wiem dlaczego ten palant się tak śmiał... Ale jeszcze zostały mi trzy pomysły. Bicie książkami, skakanie po nim i oblanie wodą. Co by tu wybrać?
Ostatecznie postawiłam na skakanie. Niepewnie weszłam mu na plecy i zaczęłam chodził, lekko kopać jego całe ciało, ale i to na nic. Czy ja go muszę w krocze uderzyć czy co? No na pewno nie. Więc zostaje tylko woda. Znalazłam jakiś pusty wazon i szybko udałam się do łazienki w celu napełniania naczynia, a później już tylko cel do realizowania. Wylałam mu lodowatą ciecz na twarz, a ten tylko się skrzywił. Nie no... serio? Przecież go nie zniszczę książek Sasuke. Chyba się poddam.
Z grymasem niezadowolenia, udałam się do kuchni. Od razu Uchiha zaczął się śmiać jak idiota, a ja tylko wytknęłam mu język i kazałam by pokazał mi ten jego "niezawodny sposób". Obserwowałam jak odchrząka, co mogło znaczyć, że zaraz będzie się drzeć, a potem jak podchodzi do schodów.
- Naruto, ty młotku! Ciepły, podwójny ramen na stole! - krzyknął, a ja palnęłam się w czoło. Czemu ja o tym nie pomyślałam? Idiotka ze mnie.
Chłopak zjawił się po niespełna minucie z uśmiechem na twarzy. Dopiero po jakimś czasie zaczął marudzić na temat obolałego organizmu i kilka siniaków, a potem wypytywał się o przyczyny mokrych włosów i koszulki, co oczywiście pozostawiliśmy bez komentarza. Jaszcze mu się spowiadać będę, no niech sobie nie wyobraża. Trzeba było się obudzić.
Później czas spędziliśmy na rozmowach i jedzeniu śniadania, które przygotował Sasuke. Okazało się bardzo dobre, przez co Naruto śmiał się, że mógłby robić mu kanapki do szkoły. A potem z tego wszczęła się kłótnia, a ja to wszystko nagrałam na telefon. Może mi się do czegoś to przydać.
Następnie graliśmy w jakieś gry na konsoli. Nawet fajne, ale tylko raz wygrałam i nawet nie wiedziałam jak. Cieszyłam się, że nie muszę wracać do domu. Tam czeka mnie niezła kłótnia czy coś. No jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy... Ale dopiero wieczorem wrócę. Więc sobie jeszcze poczekają.
~*~
Yeey! W końcu nowy rozdział dodałam. Jestem w szoku. Wybaczcie błędy, ale nie ogarniam tej klawiatury, którą mam. Dziwna jakaś jest i strasznie dziwnie się na niej piszę. Muszę starej poszukać... No nic, jak tam rozdział? Podobał się?Liczę, że w końcu w zakładce "pomysły" pojawi się wasza inwencja twórcza.
Chciałbym również poinformować, że postanowiłam usunąć Nową Kronikę Woli Ognia. Napawa mnie zdenerwowaniem i wielkim leniem. Raczej wątpię, że pojawi się tak kiedykolwiek notka, więc lepiej usunąć to, nie? Może za jakiś czas będę miała inny pomysł na bloga. Na razie będę prowadzić tylko ten.
A właśnie, zanim zapomnę... Z jaką parą chcielibyście one-shota? I może o jakiej tematyce? 10 mam urodziny i chciałabym z tej okazji coś dodać... Ale nie mogę zdecydować się na konkretną parę....
Liczę na wasze komentarze!
Co do Woli Ognia, to ja myślę żeby nie usuwać. Po prostu zakończyć i tyle. Zostaw przyszłym pokoleniom xD może ktoś jeszcze trafi i mu się spodoba. Niech ludzie czytają
OdpowiedzUsuńOwszem, było kilka błędów, ale z takich poważniejszych to mam:
'Bo jeżeli po ojcu, to lepiej byś się z nim nie żeniła.'
Żeni się facet, Riruka co najwyżej wychodzi za mąż, albo bierze ślub. Tutaj powinno być
'Bo jeżeli po ojcu, to lepiej żebyś za niego nie wychodziła'
No ale tak poza tym superowo *.*
Genialne hejciki lecą na te stare babska. A Lisa zaczyna już coś czuć do Dei'a!!
Jaram się.
Hm, propozycję mówisz? Walnę propozycję tu. Jak Lisa będzie wychodzić od Sasa to niech spotka gdzieś Dei'a. Albo niech on przyjdzie do Itachiego czy coś, w każdym razie chodzi mi o to żeby dowiedział się, że Lisa spała u Sasuke i był zazdrosny ;3
A Naruto to już wgl mistrz. Zastanawiał się nad mokrą koszulką, ale nie nad tym, co tak wgl Lisa robi z samego rana u Uchihy? xD
Pozdrawiam, buziaki ;3
Oh racja! Już poprawiam... ^ ^Nie zwróciłam na to uwagi!
UsuńA tak, tak ^ ^ Co do pomysłu, Dei będzie miał jeszcze wiele okazji do zazdrości.
Naruto ma inny tok myślenia, rozumiesz? xD
Też myślę,by Woli Ognia nie usuwać.Wyłapałam nieliczne błędy,ale nie będę ich tu wypisywała,bo nie były aż takie rażące.
OdpowiedzUsuńTak,tak!Hejtować te babska!Nie,nie babka!Świnie,normalnie i do obory je wsadzić niech z koryta żrą!
Naruto,debil nad debilami...Co z tego,że się na nim skakało,wodą lało,szarpało,jak wystarczyło o ramenie wspomnieć...Zaliczyłam zgon.
Jeszcze to,czy Dei jest prawiczkiem 0.0 .Ty mała wredna...DEIDARA JEST LISY,A NIE TWÓJ,ŚWINIO ! ! !
Propozycja,powiadasz?
Może by Deidarę i Lisę?Ale żeby sobie wyznali eee...miłość podczas kłótni?"Bo do cholery ciężkiej cię kocham!!!" ?
Pozdrawiam i weny ;)
Naruto przede wszystkim kocha swój ramen i ma mocny sen...
UsuńHa ha ha ha ^ ^ Uwierz mi, że kłótni będzie ciąg dalszy. Tylko muszę nad odpowiednimi scenami, popracować.
Hym... pomyślę nad twoim pomysłem! To może być całkiem fajne ^ ^
Mega *.*
OdpowiedzUsuńNaruto niezły xD a te babska genialne, a Tayuya to już dowaliła :D z kąd ty bierzesz te pomysły, ja się pytam?! O matko xD Jezuu, czekam na nexta i życzę weny ;)
Skąd? Z mojej głowy. Wiem, walnięta jestem ^ ^
UsuńRozdział jak zawsze świetny!
OdpowiedzUsuńZwijałam się ze śmiechu, kiedy ta stara baba chciała posłać Tayuyune do egzorcysty, haha! :))
hmm szykuje się one shot?!
proszę o parkę SasoHina, albo może jakąś wymyśloną postać z Itachim lub Painem!! :)
życzę dużo weny, ale jak na razie Ci jej nie brakuje!
Ciesz mnie twoja opinia. Jestem bardzo zadowolona, że komuś to się podobało.
UsuńTak, szykuje się. Mogę zdradzić, ze miał być na wczoraj, ale jakoś nie miałam konkretnego pomysłu. Mam zaczęte dwa z SS czu NH, ale jakoś mi nie idzie pisanie. Może faktycznie powinnam zabrać się za bardziej niepopularną parę?
Dziękuję bardzo.
Zaprosiłaś mnie do siebie na bloga, a ja już jakiś czas temu go odwiedziłam, ale że piszesz dosyć obszerne rozdziały to dobrnięcie do tego aktualnego trochę czasu mi zajęło:P
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz, naprawdę potrafisz mnie rozśmieszyć, co się u mnie rzadko zdarza, gdy zabieram się za opowiadania humorystyczne (z resztą w ogóle nie za często takowe czytam).
Twoja historia jest bardzo oryginalna, nie dość, że sama wymyśliłaś główna bohaterkę to jeszcze nie jest ona zakochana w żadnym z Uchihów czy Naruto, jak zazwyczaj się zdarza, gdy już ktoś tworzy własna postać i wychodzi taka zastępcza Sakura. Stworzyłas bardzo ciekawą postać, ja bardzo wczuwam się w bohaterów przy pisaniu, więc zastanawia mnie ile w Lisie Ciebie:)
Siostry Riruki są niemożliwe, padam jak o nich czytam:D Rozwalił mnie też fragment o cnocie, ciekawi mnie czy Dei ma już coś na sumieniu czy to jeszcze grzeczny chłopczyk w tych sprawach:>
Widzę, że Lisa nie licząc swojej przyjaciółki i siostry nie obraca się w towarzystwie zbyt wielu kobiet, za to wśród mężczyzn robi furorę. Widać, że ona czuje miętkę do Dei'a, ale on coś zdecydowanie za mało się o nią stara, nie lubię takich nieśmiałych mężczyzn, oj nie lubię;P
Cieszę się też, że nie zabrakło Naruto (tylko ramen mógł go zbudzić, to było jasne!:D) U mnie w opowiadaniu nie jest przedstawiany jako ten roztrzepany dzieciak, raczej już jako doroślejsza wersja, ale mimo to i tak go takiego głupiutkiego uwielbiam, zawsze poprawia mi humor swoim optymizmem i wiecznym humorem:)
Pozdrawiam i życzę weny.
Naprawdę piszę obszerne rozdziały? No chyba, że trzy pierwsze... xD
UsuńCieszę się, że się podoba i potrafi cię to co piszę, rozśmieszyć.
Na początku miało być tak, że coś połączy ją z Naruto, bądź Itachim, ale wkrótce się rozmyśliłam. Chyba wyszło mi to na dobre.
A większość Lisy to ja, chociaż nie w 100% powiedziałabym raczej 70%.
Bardzo dziękuję za tak miły komentarz!
Sorki, że tak długo nie dodałam komentarza, chcoć notkę przeczytalam pierwszego dnia. Miałam lenia :P. Nie usuwaj Nowej Kroniki Woli Ognia! Jeśli Cię wkurza i drażni to ją zawieś. Naprawde tamta historia jest rewelacyjna. Jeśli teraz nie masz weny, to może ona przyjdzie za tydzień, miesiąc, rok?! Proszę, nie usuwaj jej..
OdpowiedzUsuńCo do notki. Błędy są, ale nie chce mi się ich wypisywać. Fabuła. No cóż, jak dla mnie akcja dzieje się za szybko. Ona już cały czas o nim myśli i wg. Przecież oni prawie się nie znają. Dei nic do niej nie ma, tylko kumpela (ja tak to odbieram), oczywiście wiem, że faceci myślą wolniej, ale już teraz powinien w niej widzieć kogoś więcej, niź przyjaciółkę. Tayuya ma gadkę niezłą :) Nasz Szatan dobrze zagrał im na nerwach :) Dzikie bestie xd Lisa spała u Sasa. Miło :> Można się było tego spodziewać po Naruciaku, że zapomni kluczy :P Metody, żeby go obudzić tragiczne. Biedaczek. =<.
PS. Oczywiście, że Hinata z Naruto lub Gaara i Matsuri. ;)
Dużo weny i czasu życzę. Pozdrawiam :3
Co do akcji. Nie chce tego bez sensu przedłużać. Ogólnie to opowiadanie miało mieć góra 14 rozdziałów + epilog, więc... Może się wyrobię w 12? Jeszcze nie wiem.
UsuńMyślę, że ich stosunki ulegną zmianie w kolejnym rozdziale. I jak się nie znają? Przecież już około dwa miesiące mijają... Ja po prostu nie opisuję każdego dnia...
Naruto jest mocny, poważnego nic mu się nie stało... xD
A już się pisze i właśnie z parą NH, ale coś mi nie idzie i stoję w miejscu... :(